"Opór" – podobnie jak oscarowi "Fałszerze" Stefana Ruzowitzky'ego – miał ogromny potencjał dramaturgiczny. Film Ruzowitzky'ego pokazywał horror Zagłady, a zarazem stawiał pytania o moralne koszty ocalenia, jakie ponieśli ludzie.
Również "Opór" mógł być poruszającą opowieścią o cenie za przetrwanie. Scenariusz zainspirowały losy braci Bielskich, którzy w Puszczy Nalibockiej nieopodal Nowogródka uratowali ponad 1200 uciekinierów z okolicznych gett, prowadząc wojnę partyzancką z Niemcami. Niestety, hollywoodzki reżyser Edward Zwick – w przeciwieństwie do austriackiego kolegi po fachu – nie poświęcił moralnym rozważaniom większej uwagi. Nakręcił wzniosły, schematyczny epos o bohaterach – zgodność z faktami historycznymi ma dla niego znaczenie drugorzędne. Jednak skupię się tylko na filmowej robocie. Według mnie Zwick ją spaprał, choć fabuła zaczyna się obiecująco.
Jest 1941 rok. Po pacyfikacji wsi, w której zginęła rodzina braci, Tewje (Daniel Craig), Zus (Liev Schreiber), Asael (Jaimie Bell) i nastoletni Aaron (George McKay) ukrywają się w pobliskiej puszczy. Najstarsi Tewje i Zus są pełni rozterek. Zastanawiają się, co robić. Ukrywać się i żyć jak zwierzęta czy może zemścić się za masakrę wioski na białoruskich policjantach współpracujących z okupantem? Tewje decyduje się wymierzyć sprawiedliwość. Ale zabójstwo, choć dokonane w słusznej sprawie, nie przynosi mu ulgi. Tymczasem Zus naciska na brata – idźmy za ciosem, w myśl zasady oko za oko odpłaćmy Niemcom za nasz los.
To był materiał na mocny dramat psychologiczny, ale reżyser jedynie prześlizguje się po dylematach bohaterów. I kręci jednowymiarowy filmowy plakat.
W lesie ukrywa się coraz więcej Żydów. Bielscy decydują się im pomóc, w środku puszczy zakładają osadę. Tewje oświadcza, że muszą zachować człowieczeństwo i walczyć z wrogiem jedynie we własnej obronie. Jego postać stopniowo urasta do roli niezłomnego bohatera, który potrafi ocalić godność w piekle wojny. Tymczasem Zus przystępuje do radzieckich partyzantów, by bić się z okupantem...