Bandycka rodzina, tak byliśmy nazywani – wspomina z goryczą bratanek. W filmie Jolanty Krysowatej opowiada o wuju jako człowieku serdecznym, lubiącym dzieci. Przywiózł mu prawdziwą piłkę, której nie miał żaden chłopak w okolicy. Dobrą pamięć o bohaterze filmu zachowała także była narzeczona. Wspomina go nie tylko jako przystojnego i miłego, ale także wesołego, lubiącego się bawić, dobrego, spokojnego człowieka.
Historia Stefana Półrula (ur. 1926) zaczęła przybierać dramatyczny obrót od czasu jego wstąpienia do wojska. Służył w Marynarce Wojennej i został zawodowym żołnierzem w stopniu bosmanmata. Rychło jednak zrozumiał, że sprawiedliwość w Polsce Ludowej nie jest zgodna z jego poczuciem sprawiedliwości. Widział sfingowane procesy kolegów marynarzy oskarżanych o szpiegostwo i bandytyzm. – Był uczulony na ludzkie sprawy – wspomina kolega z wojska.
Stefan Półrul został członkiem organizacji niepodległościowej Polska Organizacja Podziemna – Wolność. Niedługo potem, w grudniu 1951 roku, aresztowali go oficerowie Okręgowego Zarządu Informacji. Po brutalnych przesłuchaniach, o których opowiada po latach znajomy Półrula z organizacji, zaczął wykazywać symptomy choroby psychicznej. Biegli psychiatrzy nie byli zgodni co do oceny jego stanu zdrowia i poczytalności.
Ostatecznie uznano, że nie ma potrzeby leczenia Półrula poza murami więzienia i że jest zdolny do czynności prawnych. Jego prośba o ułaskawienie skierowana do prezydenta Bolesława Bieruta została odrzucona. Taki sam los spotkał prośbę matki wyłuszczoną w dramatycznym liście, którego fragmenty są przywołane w filmie. Wyrok wykonano po dwóch latach.
Skazany za zdradę ojczyzny i pozbawiony praw publicznych Stefan Półrul został pozbawiony życia strzałem w tył głowy. Rodzina nie poznała nawet aktu oskarżenia. Nie mogła także pochować zmarłego, bo przez 55 lat szczątki spoczywały w nieznanym miejscu. Dopiero na początku czerwca ubiegłego roku zostały odnalezione na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu. Trzy miesiące później bohatera filmu pochowano z honorami wojskowymi. To kolejna nieznana, dramatyczna historia odkryta przez badaczy z IPN. I dowód, że są rany, których czas nie zabliźni...