Już nie będę Włatcą Móch

O niekontrolowanej produkcji gadżetów i fascynacji złymi uczynkami opowiada Monice Kruszewskiej Bartek Kędzierski – reżyser i scenarzysta seriali animowanych.

Publikacja: 18.06.2009 01:10

Już nie będę Włatcą Móch

Foto: Rzeczpospolita

Red

[b]Rz: Dlaczego nie pisze już Pan scenariuszy do „Włatców Móch”? Skończyły się pomysły czy nadeszła potrzeba „zresetowania się”?[/b]

Bartosz Kędzierski: Oddałem pisanie scenariuszy od około 50 odcinka, bo po prostu nie miałem już na to czasu. Wówczas pochłonęło mnie przygotowywanie kinowej wersji „Włatców...”. Zmiana przyszła jednak w dobrym momencie. Wykonywanie zbyt długo tej samej pracy zabija kreatywność.

[b]Słyszałam opinie, że od tego czasu „Włatcy...” nie są już tacy sami, żeby nie powiedzieć... gorsi...[/b]

Ja też jestem tylko częściowo zadowolony ze zmian, jakie zaszły w serialu. Wynika to zapewne z tego, że to ja wymyśliłem tych bohaterów, ich historie, styl życia, jakoś to sobie po swojemu wyobraziłem i bardzo emocjonalnie podchodzę do każdej modyfikacji, której nie jestem autorem. Serial żyje teraz własnym życiem, ale może tak właśnie powinno być. Raczej nie wrócę do pisania go. Nie chcę wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Poza tym teraz co innego jest moim oczkiem w głowie.

[b]Kolejny serial animowany: „1000 złych uczynków”?[/b]

Tak. Zrobiliśmy już pierwszą serię odcinków i jestem z niej bardzo zadowolony. To film nawet w jeszcze większym stopniu dla dorosłych niż „Włatcy Móch”. Porusza zdecydowanie poważniejsze problemy. Opisuje współczesną polską obyczajowość, a ta wcale nie jest tak zabawna, jak byśmy chcieli. Mimo wszystko jest komedią, bo to chyba najlepszy sposób, by opowiadać o tym, co nas doprowadza do szału. Po komentarzach na forach internetowych wiem, że oglądają go także dzieciaki. O ile dorośli prowadzą całkiem rzeczowe i merytoryczne dyskusje, o tyle młodzież dopisuje coś w rodzaju: „Pysio rulez”.

[b]Wracając do „Włatców...”. Jak się Panu podobają gadżety związane z serialem? Maskotki, gry, naklejki, długopisy... Nie sądzi Pan, że tego jest w sklepach za dużo i zaraz nastąpi przesyt „Włatcami...”?[/b]

Fakt, mocno się to skomercjalizowało. Do tego wiele gadżetów jest nietrafionych – jak komiks. Zresztą ukazał się wbrew mojej woli. Ale prawa do serialu należą w pełni do stacji telewizyjnej, więc nie mam w tym zakresie nic do powiedzenia. Jednak nie wszystko jest złe – na przykład pluszaki są super. Przesytu na razie nie widać – dowodem jest kolejna wersja kinowa „Włatców...”, o zrobieniu której właśnie myślimy.

[b]Skończył Pan szkołę filmową. Nie chciałby Pan robić filmów nieanimowanych?[/b]

Moim pierwszym scenariuszem były „24 godziny”. Dostałem za niego nagrodę specjalną w konkursie Hartley-Merrill. Animacja była moim hobby, ale dość niespodziewanie stała się podstawowym zajęciem. Oczywiście myślę też o filmach z aktorami. Niestety, w „prawdziwym” kinie od pomysłu do realizacji mija kilka lat. Teraz łatwiej mi kręcić kreskówki. „Włatcy...” otworzyli przede mną wiele drzwi, a ludzie z branży kojarzą mnie z tym rodzajem twórczości. Szkoda tego nie wykorzystać.

[i][b]Bartosz Kędzierski[/b] – rocznik 76, ojciec 1,5-rocznego Mieszka. Studiował reżyserię na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. W świat filmu wkroczył jako montażysta „Chaosu” Xawerego Żuławskiego oraz twórca reklamówek. Jego pierwszym serialem animowanym był „Parapet”, ale prawdziwy sukces przynieśli mu „Włatcy Móch” (kinowa wersja weszła na ekrany w lutym br.), na których emisję licencję kupili m.in. Brytyjczycy i Niemcy. Od marca br. w telewizji można oglądać kolejną kreskówkę jego pomysłu i reżyserii: „1000 złych uczynków”.[/i]

[b]Rz: Dlaczego nie pisze już Pan scenariuszy do „Włatców Móch”? Skończyły się pomysły czy nadeszła potrzeba „zresetowania się”?[/b]

Bartosz Kędzierski: Oddałem pisanie scenariuszy od około 50 odcinka, bo po prostu nie miałem już na to czasu. Wówczas pochłonęło mnie przygotowywanie kinowej wersji „Włatców...”. Zmiana przyszła jednak w dobrym momencie. Wykonywanie zbyt długo tej samej pracy zabija kreatywność.

Pozostało 88% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu