W tytułowego agenta wcielił się Jackie Chan (m.in. „Kowboj z Szanghaju” i „Godziny szczytu”), gwiazdor kina akcji z Hongkongu, którego kopnięcia i uderzenia pięścią nie mają jednak nic wspólnego z pokazem brutalnej siły w wykonaniu Jeana Claude’a Van-Damme’a lub Stevena Seagala. Fantastycznie wytrenowany Chan czerpie z tradycji kina chaplinowskiego. Jego powietrzne akrobacje są bliskie duchowi slapstikowej komedii, jakby wymyślił je cyrkowy klaun. Budzą szczery śmiech.
Chan gra Boba Ho, asa CIA, który jest postrachem wszelkiej maści przestępców, ale marzy już tylko o przejściu na emeryturę. Zwłaszcza że jego sąsiadką jest piękna, rozwiedziona
Gillian. Bob chciałby spędzić z nią resztę życia, ale musi do siebie przekonać trójkę jej dzieci i wyjawić Gillian swoją prawdziwą tożsamość. Kobieta wierzy bowiem, że Bob jest sprzedawcą ołówków. Tymczasem w Stanach zaczynają grasować rosyjscy gangsterzy. CIA poprosi Boba o ostatnią przysługę. A w tym samym czasie Gillian pozostawi pod jego opieką swoje pociechy...
Chan nie jest wybitnym aktorem. Ale w przypadku filmów z jego udziałem to nie ma znaczenia. Liczą się perfekcyjnie opracowane sekwencje walk. Tu Chan jest w swoim żywiole, nawet jeśli widać, że ze względu na wiek nie wykonuje już wszystkich numerów samodzielnie, a coraz częściej korzysta z pomocy kaskaderów i linek zabezpieczających.
Dzieci będą jego przygodami oczarowane. Gwarantem dobrej zabawy jest także udział w filmie Billy’ego Raya Cyrusa, ojca i menedżera Miley Cyrus, czyli znanej z disnejowskiego serialu Hanny Montany. Co prawda Cyrus – podobnie jak Chan – nie olśniewa aktorską techniką, ale wystarczy, że pojawi się na ekranie, by wywołać aplauz najmłodszych kinomanów. Na pokazie, w którym wziąłem udział, dzieci natychmiast się ożywiły, gdy zobaczyły swojego idola.