Disnejowska baśń w złym formacie

„Książę Persji: Piaski czasu” dowodzi, że kino nie umie wykorzystać potencjału gier komputerowych

Aktualizacja: 22.05.2010 13:40 Publikacja: 21.05.2010 19:21

„Książę Persji: Piaski czasu”

„Książę Persji: Piaski czasu”

Foto: Disney Enterprises, Inc.

Był 1989 rok. Nikomu jeszcze się nie śniło, że gry wideo mogą dorównać popularnością filmom, a nawet prześcignąć je, jeśli chodzi o techniczne zaawansowanie.

Jordan Mechner siedział w swoim pokoju przed ekranem Mcintosha i opracowywał grafikę „Księcia Persji”. To była prosta zręcznościówka, w której gracz musiał pokonać kolejne poziomy więzienia, by na końcu stoczyć walkę ze złym wezyrem i odbić księżniczkę. Mechner tworzył ją — jak na obecne standardy — chałupniczą metodą. Mój ojciec skomponował muzykę do gry, która była ciągiem brzęczeń i bipnięć — wspomina. — Natomiast brat biegał i skakał, co rejestrowałem kamerą i co służyło mi jako wzorzec ruchów postaci.

Tak wyglądały wczesne lata gier. Ich autorzy dopiero uczyli się tworzyć wielowątkowe fabuły, a inspiracji często szukali w kinie. — Przyglądając się różnym gatunkom filmowym, jak opowieści płaszcza i szpady czy science fiction, zastanawialiśmy się, jak je wykorzystać w nowym medium — mówi Mechner. Dziś sytuacja się odwróciła. Dorosło pokolenie widzów wychowane na konsolach i Internecie. I filmowcy szukają pomysłów na filmy, śledząc rozwój branży komputerowej.

Ekranizacja „Księcia Persji: Piasków czasu” — wersji gry Mechnera z 2003 roku — to kolejna próba przełożenia wirtualnego świata na język kina. Tytułowy książę jest wesołym awanturnikiem, który zostaje uwikłany w walkę o władzę na królewskim dworze. W filmie jest szczypta rodzinnego dramatu, magii i dużo akrobatycznych pojedynków na zakrzywione miecze. Reżyser Mike Newell wyraźnie nawiązuje w „Księciu Persji...” do tradycji hollywoodzkich filmów przygodowych z lat 30. i 40. ubiegłego wieku, których gwiazdą był Erroll Flynn.

Te smaczki dla kinomanów nie rekompensują jednak podstawowej wady „Księcia Persji...” — nie wywołuje emocji. Choć nie brakuje w nim wyrazistych bohaterów, gonitw, bijatyk i cofania się w czasie przy udziale magicznego sztyletu. Barierą, której kino nie potrafi na razie pokonać, jest interaktywność. W grach można zanurzyć się w fantazyjną rzeczywistość, sterując poczynaniami postaci. W kinie widzowie mogą jedynie biernie śledzić akcję i liczyć, że scenarzyści nie zamierzają zanudzić ich na śmierć.

Szansą na stworzenie interaktywnego modelu rozrywki jest rozwój trójwymiarowej technologii. Założenie podczas seansu okularów 3D przypomina wejście do wirtualnego świata. Co prawda nie daje oglądającemu wpływu na przebieg fabuły, ale przynajmniej stanowi namiastkę doświadczenia, które jest udziałem komputerowego gracza.

Niestety, studio Disneya, które wyprodukowało „Księcia Persji: Piaski czasu”, zrezygnowało z formatu 3D. Dopóki nie będzie on w Hollywood standardem, ekranizacje gier komputerowych są pozbawione sensu.

Był 1989 rok. Nikomu jeszcze się nie śniło, że gry wideo mogą dorównać popularnością filmom, a nawet prześcignąć je, jeśli chodzi o techniczne zaawansowanie.

Jordan Mechner siedział w swoim pokoju przed ekranem Mcintosha i opracowywał grafikę „Księcia Persji”. To była prosta zręcznościówka, w której gracz musiał pokonać kolejne poziomy więzienia, by na końcu stoczyć walkę ze złym wezyrem i odbić księżniczkę. Mechner tworzył ją — jak na obecne standardy — chałupniczą metodą. Mój ojciec skomponował muzykę do gry, która była ciągiem brzęczeń i bipnięć — wspomina. — Natomiast brat biegał i skakał, co rejestrowałem kamerą i co służyło mi jako wzorzec ruchów postaci.

Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta