Jej ostatni film „Salt” w ciągu pierwszych dwóch tygodni wyświetlania zarobił już ponad 200 mln dolarów. Angelina Jolie jest dzisiaj jedną z największych gwiazd współczesnego kina. Nie dają jej żyć paparazzi, a także szukający sensacji dziennikarze plotkarskich portali i kolorowych pisemek.
W artykułach o Jolie stale powtarzają się informacje o tym, jak w młodości rzucała nożami, samookaleczała się i kłóciła się z ojcem Jonem Voightem. Plotkarze uwielbiają historyjki o jej burzliwych związkach z mężczyznami, tudzież o wyssanych z palca, kolejnych rozstaniach i powrotach do obecnego partnera Brada Pitta.
Tych głupot aktorka nie ma już siły prostować. Raczej robi swoje. Wychowuje sześcioro dzieci, z których troje urodziła, a troje adoptowała w Afryce i Azji. Podejmuje się trudnych ról, dalekich od kina akcji, z jakim na ogół kojarzą ją widzowie. Jest ambasadorem dobrej woli ONZ, dużo czasu poświęca na działalność charytatywną, nie szczędzi też własnych pieniędzy dla potrzebujących — ofiar tsunami czy huraganu Katrina.
Teraz Angelina Jolie postanowiła stanąć za kamerą. Sama napisała scenariusz filmu o bośniackiej kobiecie, która na początku lat 90., w czasie gdy na Bałkanach trwa bratobójcza wojna, zakochuje się w serbskim żołnierzu.
W kwietniu 2010 Angelina Jolie odwiedziła Bośnię i Hercegowinę jako ambasador dobrej woli ONZ. Tam usłyszała o losie 117 tysięcy uchodźców wojennych, którzy 15 lat po zakończeniu wojny, wciąż nie mogą wrócić do swoich domów.