W wyludnionym mieście pojawia się mężczyzna. Jest nieufny, zamknięty w sobie. W razie zagrożenia błyskawicznie sięga po broń. Według tego scenariusza rozgrywały się spaghetti westerny Sergia Leone, w których Człowiek bez Imienia – za garść dolarów – rozprawiał się z rewolwerowcami.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,559503.html] Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
Akcja „Amerykanina” Antona Corbijna (debiutował znakomitym „Control”) osadzona jest współcześnie, a bezkresną przestrzeń Dzikiego Zachodu zastąpiła sceneria malowniczych włoskich miasteczek. Ale kinomani nie będą mieli wątpliwości: film stanowi dyskretny hołd dla twórczości Leone.
Przed laty w samotników wcielał się Clint Eastwood, zabijając wrogów z przyklejonym do twarzy uśmiechem cynika. U Corbijna gwiazdą jest George Clooney. Gra kilera, także speca od wykonywania broni na zamówienie. Już w pierwszej scenie, gdy grozi mu niebezpieczeństwo, strzela w tył głowy kochance. Obowiązuje zasada: żadnych świadków, zero śladów i bliskich relacji.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/492083_Recenzje-filmowe.html]Czytaj inne recenzje[/link][/wyimek]