[b]Rz: 20 lat temu mówił pan, że kino jest dla pana jak dziecięca zabawka. Czym jest dzisiaj?[/b]
[b]Robert Rodriguez:[/b] Tym samym. Kiedy wychodzę na plan, czuję się tak, jakbym znowu miał 16 lat i zamiast pójść do szkoły, włóczył się z kamerą po parku. Jako młody chłopak robiłem przy filmie wszystko: pisałem scenariusz, reżyserowałem, przygotowywałem kostiumy, stałem za kamerą jako operator, a potem jeszcze zajmowałem się montażem.
Teraz już część rzeczy przerzuciłem na współpracowników, a sam zajmuję się tym, co najważniejsze – wymyślaniem stale czegoś nowego, co może widzów zaskoczyć. Nie jest to łatwe, bo publiczność widziała już w kinie wszystko. Ale próbować trzeba.
[b]Improwizuje pan na planie?[/b]
Jasne. Gdy zaczynam produkcję, dostaję od organizmu zastrzyk adrenaliny i czuję, jak zaczynają mi buzować szare komórki.