Byli gotowi... – wyjaśnia Philip Gröning, reżyser filmu. Scena po scenie udowadnia, że starannie przemyślał opowieść i nie zmarnował szansy danej mu przez mnichów. Dokument trwa 164 minuty i nieśpiesznie, w rytm zmieniających się pór roku, dni i nocy pokazuje codzienne życie kilkunastu braci przyodzianych w białe habity z kapturami.
Po przekroczeniu furty klasztornej większość czasy spędzają samotnie w celach – tam modlą się, czytają, pracują, a nawet jedzą. Do wspólnych posiłków spożywanych drewnianymi łyżkami i widelcami z metalowych misek zasiadają tylko w niedziele i święta. Raz w tygodniu udają się na spacer, przemierzając piękne góry, wśród których znajduje się okazały klasztor. Większą część życia wypełnia im modlitwa i praca – kamera pokazuje ich szyjących habity, przygotowujących posiłki, rąbiących drwa i wykonujących szereg codziennych czynności. Wszystko robią w milczeniu. Reżyser nie ubarwia opowieści dodatkową muzyką, słusznie wierzy, że zachowanie naturalnych dźwięków najlepiej odda klimat tamtejszego życia.
Jak motto powraca w filmie Gröninga cytat z Biblii: „Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść". Do wspólnoty wciąż zgłaszają się nowi postulanci, dwóch z nich pokazuje dokument.
Tylko jeden mnich mówi przed kamerą.
– Dlaczego miałbym bać się śmierci? Taki jest los każdego człowieka. Im bliżej jesteśmy Boga, tym jesteśmy szczęśliwsi.