– Stworzono niesamowitą produkcję z jedną z najlepszych obsad w historii telewizji – powiedział „Rz" George R. R. Martin podczas wizyty w Polsce. – Cieszę się, że z mojej prozy powstał serial. Wielowątkowa historia o walce o władzę nie zmieściłaby się w filmie. Chociaż gdyby HBO miało kilkusetmilionowy budżet, jak Peter Jackson przy „Władcy Pierścieni", byłoby więcej efektów specjalnych i gigantyczne sceny batalistyczne.
Bunt wobec Tolkiena
Do tej pory ukazały się cztery części sagi „Pieśń lodu i ognia" (od 1996 r.). W sumie liczą prawie 4 tys. stron. Wszystkie zajmowały pierwsze miejsca listy bestsellerów „The New York Times”. W lipcu do księgarń w USA trafi piąty tom – „Dance With Dragons"
– Chciałem stworzyć trylogię – mówił Martin na konferencji prasowej w Warszawie. – Jednak już podczas pisania „Gry o tron" fabuła zaczęła się rozwijać i rozrastać. Zrozumiałem, że nie wyrobię się z całą historią w trzech tomach. Obecnie zakładam, że saga będzie miała siedem części, ale i to się może jeszcze zmienić.
Twórczość Martina często zestawiana jest z dokonaniami Tolkiena.
– Kiedyś pisarze naśladowali jego styl, teraz kopiują mój – twierdzi pisarz. – Był twórcą współczesnej literatury fantasty, ale nie czuję się jego epigonem. W latach 60. i 70. powstały setki książek o lordach z mroczną osobowością, którzy chcą zniszczyć świat. I o dzielnych elfach czy krasnalach, próbujących go uratować. Miałem dość takiej prozy. Należę do generacji pisarzy, którzy chcą wykreować coś nowego.