Oczywiście, krwiopijcy będą żegnać się długo. Tak, aby zgodnie ze swoją naturą wyssać widzów do ostatniego grosza. W piątek na ekrany wchodzi „Zmierzch: Przed świtem” – pierwsza część finałowego odcinka filmowej sagi na podstawie cyklu powieści Stephenie Meyer. Premiera drugiej odsłony – za rok. W tym czasie histeria fanów na punkcie ślicznego jak chłopiec z boys bandu Edwarda Cullena i jego ukochanej Belli sięgnie zapewne zenitu.
Kto zastąpi ich w rolach idoli? Hollywood stawia na bohaterów klasycznych bajek. Tyle, że w wersji, nie mającej nic wspólnego z disnejowskim kinem czy ludowym folklorem braci Grimm.
Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczynka w czerwonej pelerynie, która chciała przeżyć swój pierwszy raz z przystojnym brunetem mieszkającym w tej samej wiosce. Niestety, na drodze do udanego pożycia stanęły liczne przeszkody. Dziewczynkę oskarżono o czary, a grasujący w okolicy wilkołak wymordował większość mieszkańców osady i pokąsał jej ukochanego.
Tak wyglądają przygody Czerwonego Kapturka z filmu „Dziewczyna w czerwonej pelerynie”, który latem wszedł do amerykańskich kin, a pod koniec października ukazał się u nas na DVD. To opowieść o seksualnym przebudzeniu z dużą domieszką grozy. Produkt w sam raz dla fanów sagi „Zmierzch”. Dylematy związane z dojrzewaniem i nastoletnią miłością, ta sama gotycka stylistyka. Na dodatek horror nakręciła Catherine Hardwicke, która w 2008 roku wyreżyserowała pierwszą część „Zmierzchu”. Warto obejrzeć jej przeróbkę Czerwonego Kapturka, by przekonać się, co czeka nas w najbliższych latach.
Za rok na ekrany wejdą dwie adaptacje baśni o królewnie Śnieżce. W pierwszej z nich zła królowa (Charlize Theron) nakazuje myśliwemu zamordować Śnieżkę (Kristen Stewart, gwiazda „Zmierzchu”), ale ten po wyprowadzeniu dziewczyny do lasu szkoli ją na wojowniczkę. Na plakatach reklamujących produkcję można zobaczyć Śnieżkę w lśniącej zbroi, z tarczą i mieczem – bliżej jej do Joanny d'Arc niż gosposi w domku krasnoludków. W drugim filmie, zapowiadanym jako komedia fantasy, królewna (Lily Collins) wydaje wojnę macosze (Julia Roberts) i razem ze skrzatami walczy o odzyskanie władzy w zniszczonym królestwie.
Ze Śnieżką konkurować będą Jaś oraz Małgosia. Rodzeństwo już dojrzało, ale wciąż nie może zapomnieć o traumie, której doświadczyło w dzieciństwie po spotkaniu z Babą Jagą w chatce z piernika. Dlatego w filmie „Jaś i Małgosia: Łowcy czarownic” misją bohaterów jest polowanie na wiedźmy. Szykuje się mieszanka horroru z kinem akcji. W rolach głównych: Jeremy Renner i Gemma Arterton.
Bryan Singer (m.in. „Podejrzani”, „X-Men”) przygotowuje film na motywach baśni „Jaś i magiczna fasola”. W jego wersji tytułowy bohater (Ewan McGregor) jest zabójcą gigantów (jednego z nich gra Bill Nighy). Tymczasem reżyser Guillermo del Toro ogłosił, że w 2014 roku na ekrany wejdzie nowy „Pinokio”. Sądząc choćby po wcześniejszym „Labiryncie fauna” Meksykanina, będzie mrocznie.
Skąd to zainteresowanie w Hollywood baśniową tradycją, dotychczas zarezerwowaną raczej dla filmów familijnych? Na wyobraźnię producentów podziałał zapewne sukces kasowy „Alicji w Krainie Czarów” w wersji 3D (2010) Tima Burtona, która zarobiła miliard dolarów. Śnieżka i inni mogą zgarnąć równie pokaźną sumkę, zwłaszcza jeśli bajkowy folklor przełamać konwencją dreszczowca. Na tym – między innymi – polega przecież fenomen „Zmierzchu”. Typowo baśniowy schemat, w którym księżniczka (Bella) czeka na szlachetnego księcia (Edward), został wymieszany z kinem grozy (wybranek jest krwiopijcą). To formuła trafiająca w gust nastoletniej widowni.
Na początku XX wieku wampir budził przerażenie jako metafora obcej istoty czyhającej na nasze dusze. Kto by wtedy pomyślał, że sto lat później przyczyni się do renesansu bajek.