Rano wszystko będzie jasne. Nastąpi moment kiedy Hollywood zaczyna liczyć zyski, bo nominacje i statuetki przekładają się na pieniądze.
Dobrze wiedzą o tym producenci. Nominowane filmy budzą ekstra zainteresowanie widzów. Oczywiście, jeśli są jeszcze do obejrzenia w kinach. Dlatego dystrybutorzy wprowadzają potencjalnych kandydatów do Oscara późną jesienią.
W tym roku z dziewięciu wyróżnionych filmów najwięcej zarobiły dotąd "Służące" (170 mln dolarów), najmniej – trudny film Terrence'a Malicka "Drzewo życia" (13,3 mln). W dniu ogłoszenia nominacji na ekranach ciągle jeszcze było pięć z dziewięciu tytułów wskazanych przez członków Akademii. Specjaliści od razu ocenili, że najwięcej – od 20 do 50 mln dolarów – mogą zyskać "Spadkobiercy", "Czas wojny", "Hugo i jego wynalazek" oraz "Strasznie głośno, niesamowicie blisko". I rzeczywiście zanotowały one wzrost dochodów. Największym wygranym okazał się dotychczas film Stephena Daldry'ego "Strasznie głośno, niesamowicie blisko", z którego wpływy wzrosły o 63 proc. Czarno[pauza]biały niemy "Artysta" na rynku amerykańskim i kanadyjskim zarobił 28,6 mln dolarów, z tego 57 proc. po ogłoszeniu nominacji. To doskonały wynik, zważywszy, że koszt jego produkcji wyniósł 15 mln dolarów.