Erland Josephson: Momenty olśnienia

Aktorstwo jest przesłaniem o zmienności człowieka, jego wewnętrznym bogactwie - mówił "Rz" Erland Josephson. Ulubiony aktor Ingmara Bergmana zmarł 25 lutego 2012 roku

Publikacja: 27.10.2012 01:01

Erland Josephson

Erland Josephson

Foto: AFP

Red

Fragment rozmowy z 1996 roku, z archiwum tygodnika Plus Minus

Od ponad pięćdziesięciu lat współpracuje pan z Ingmarem Bergmanem. Jak układa się wasza współpraca?

Poznaliśmy się w 1939 roku w szkole teatralnej, ja miałem wtedy 16 lat, a Ingmar 21. Pracowaliśmy razem w różnych szwedzkich teatrach i razem wylądowaliśmy w Dramaten. Grałem w wielu przedstawieniach Bergmana, wystąpiłem w całej masie jego filmów. Można powiedzieć, że jesteśmy jak stare małżeństwo -- i jak stare małżeństwo mamy swoje wzloty i upadki. Ale nawet nasze bardzo poważne konflikty były pozytywne, bo się przez nie lepiej poznaliśmy. Wyniosłem z tej współpracy niesamowicie dużo, praca z Bergmanem jest też niezwykle przyjemna i fajna. Jest niezwykłym reżyserem z niewyczerpanymi zasobami fantazji.

Jak Bergman pracuje z aktorami?

Ingmar jest zawsze znakomicie przygotowany do pracy, ma przemyślane najdrobniejsze szczegóły. Ale równocześnie jest też otwarty na propozycje i zostawia aktorom sporo swobody, oczywiście w wyznaczonych granicach. Ja natomiast nie mam poczucia wolności, gdy reżyser zostawia mi pełną swobodę. Czuję się bardziej wolny, gdy wiem, co mam robić i mam wyznaczone ramy własnego działania. To oczywiście zależy od indywidualnych predyspozycji, wielu aktorom bardzo ciężko jest się podporządkować reżyserom, mnie natomiast nie sprawia to żadnej trudności. Ingmar jest jednym z niewielu wielkich genialnych reżyserów i jego wskazówki i zalecenia są niezwykle trafne. Poza tym jest on też wierny tekstowi.

Które z ról w sztukach czy też filmach Ingmara Bergmana są panu najbliższe?

Bardzo dobrze wspominam "Sceny z życia małżeńskiego", ten film był też ważny z innych powodów: stał się początkiem mojej międzynarodowej kariery filmowej. Dzisiaj uważam, że Król Ignacy z "Iwony" jest mi najbliższy, ale tak zwykle myśli się o swojej ostatniej roli. "Fanny i Alexsander", ostatni film Bergmana i moja rola Isaka Jacobiego wzbudzają we mnie ogromny sentyment. Jeśli muszę wybierać, to chyba te dwie role lubię najbardziej. Ale to ciężki wybór. Role są tak różne, np. w "Scenach z życia małżeńskiego" grałem na własnych doświadczeniach, na własnej psychice, właściwie byłem samym sobą, ale mimo wszystko te cechy o wiele łatwiej jest przedstawić w innej konwencji, tak jak ma to miejsce w "Iwonie", gdzie forma farsy jest wentylem bezpieczeństwa umożliwiającym większe odsłonięcie własnego wnętrza.

Grał pan też w filmach Tarkowskiego.

Zagrałem w jego dwóch ostatnich filmach, a zważywszy na to, że nakręcił w sumie siedem filmów, było to bardzo dużo. Rozumieliśmy się znakomicie, chociaż nie byliśmy w stanie bezpośrednio się porozumieć. Nasza komunikacja odbywała się poprzez tłumaczy, ale właściwie porozumiewaliśmy się bez ich pomocy. Wystarczyły spojrzenia, ton głosu, komunikacja emocjonalna. Byłem bardzo do niego przywiązany i nadal jestem. Sposób pracy Tarkowskiego nie da się porównać z metodami żadnego innego reżysera. Wszyscy reżyserzy, włączając w to Bergmana, starają się opowiedzieć jak najwięcej o roli, o postaci, w którą aktor ma się wcielić. Tarkowski natomiast uważał, że tę interpretację należy zostawić publiczności i nie odsłaniać za wiele z charakteru granej postaci.

Jest pan też pisarzem, wydał pan kilka powieści, tomików wierszy, kilkadziesiąt sztuk teatralnych. Jaką rolę odgrywa pisanie w pana życiu?

Nie mogę nie pisać. Każdego dnia muszę zapisać choćby jedno zdanie. Zacząłem pisać, gdy miałem piętnaście lat. Sprawia mi to ogromną przyjemność, pomaga też przetrwać okresy oczekiwania na role. Pisanie wymaga dyscypliny, dokładności, a czasami jest po prostu tylko i wyłącznie drogą między momentami olśnienia. Nigdy nie wyrzeknę się pisania.

Co pisze pan teraz?

Wczoraj oddałem rękopis piątej części mojej autobiografii. Na tym zakończę moje autobiograficzne pisanie. Piszę bardzo dużo o sobie samym i ludziach, z którymi pracowałem, dużo o aktorstwie. Moje pisanie jest bardzo poszarpane, przeskakuje w czasie, ale jest w nim wewnętrzny porządek -- cały czas usiłuję przekazać, na czym polega bycie aktorem, co to jest sztuka aktorska.

Co mianowicie oznacza bycie aktorem?

Dzielenie się swoim talentem. Naturalnie można zamieścić w tym też i przesłanie. Ale nie sądzę, że można stać się aktorem dlatego, że ma się do przekazania przesłanie. Samo aktorstwo jest przesłaniem o zmienności człowieka, jego wewnętrznym bogactwie.

Wrzesień 1996

Fragment rozmowy z 1996 roku, z archiwum tygodnika Plus Minus

Od ponad pięćdziesięciu lat współpracuje pan z Ingmarem Bergmanem. Jak układa się wasza współpraca?

Pozostało 96% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu