Zabić, jak to łatwo powiedzieć - recenzja filmu

"Zabić, jak to łatwo powiedzieć" to zaskakująca opowieść o krachu w Ameryce z 2008 roku, bo przedstawiona w formie gangsterskiego filmu noir – pisze Rafał Świątek

Publikacja: 03.12.2012 17:59

Brad Pitt i James Gandolfini – świetna rola główna i znakomity epizod. Film od piątku na ekranach

Brad Pitt i James Gandolfini – świetna rola główna i znakomity epizod. Film od piątku na ekranach

Foto: Monolith films

Takich sensacyjnych opowiastek było już w kinie wiele. I zawsze kończyły się tak samo – liczący na szybką i łatwą kasę dostają od mafii krwawą lekcję. Czym więc „Zabić, jak to łatwo powiedzieć" australijskiego reżysera Andrew Dominika różni się od sztampowej fabuły kina klasy B?

Zobacz fotosy z filmu

Kluczowy w filmie Dominika jest kontekst. Akcja rozgrywa się w czasie kampanii prezydenckiej z 2008 roku, gdy wschodzi gwiazda Baracka Obamy, a administracja George'a W. Busha walczy z wybuchem kryzysu finansowego. W tle gangsterskich porachunków pojawiają się transmitowane przez media wystąpienia polityków.

Kraj pustych obietnic

Frankie (Scoot McNairy), który jest na zwolnieniu warunkowym, i jego wiecznie naćpany kumpel Russell (Ben Mendelshon) biorą zlecenie od Johnny'ego Amato (Vincent Curatola), drobnego gangstera. Mają obrobić lokalny dom gry w pokera. Co prawda jest on własnością mafii, ale Johnny zapewnia, że podejrzenie padnie na nadzorującego grę Markiego Trattmana (Ray Liotta), który kilka lat wcześniej w podobny sposób okradł mafijnych bossów. Wtedy mu się upiekło, teraz zostanie kozłem ofiarnym, a Frankie, Russell i Johnny będą bezpieczni z tysiącami dolarów do podziału. Napad się udaje. Jednak mafia nie odpuszcza i zleca śledztwo płatnemu zabójcy Jackiemu Coganowi (Brad Pitt).

Kiedy po raz pierwszy słyszymy przemówienie Obamy nawołującego do zmiany i tłumaczącego, że USA to kraj szans, przygarbiony Frankie idzie zaśmieconą ulicą z głową wciśniętą między ramiona, by ochronić się przed porywistym wiatrem.

W tej symbolicznej scenie Andrew Dominik odwraca perspektywę. Na zmagającą się z kryzysem Amerykę patrzymy nie z punktu widzenia maklerów jak w „Wall Street 2" Olivera Stone'a czy bankierów, urzędników i polityków jak w „Zbyt wielcy, by upaść" Curtisa Hansona, ale społecznych wyrzutków. Kraina możliwości zamienia się w śmietnisko kampanijnych sloganów i pustych obietnic. Kontrast między wizjami roztaczanymi przez liderów a podłą rzeczywistością, w której żyją Frankie i Russell, wzmacnia jeszcze miejsce akcji – Nowy Orlean po huraganie Katrina.

Jednak prawdziwym dramatem Frankiego i jemu podobnych jest nie tyle ich położenie, ile naiwna wiara w „amerykański sen", który powinien się spełnić, jak w hollywoodzkim kinie. Frankie liczy, że pieniądze z napadu zainwestuje w salon samochodowy. Russell snuje fantazyjne plany życia na Florydzie. Te nadzieje brutalnie zweryfikuje życie, a przede wszystkim pojawienie się Jackiego Cogana. Pitt gra twardziela, który wydaje się równie śliski jak polityczni spin doktorzy. Oni poprawiają wizerunek klientów dzięki socjotechnicznym chwytom, on ratuje reputację gangsterskich bonzów przy użyciu pięści i obrzyna.

Mafia ma bowiem w filmie Dominika kłopoty niczym bank na Wall Street. Napad na dom gry spowodował załamanie się przestępczej gospodarki. Ludzie boją się grać. Interes stoi. Aby odzyskać zaufanie, trzeba pokazać opinii publicznej, że organizacja trzyma rękę na pulsie i jest gotowa wymierzyć sprawiedliwość. Tyle że misja Cogana nie ma nic wspólnego z przywracaniem poczucia sprawiedliwości czy gangsterskim kodeksem. To jest tylko bezwzględny biznes i aby osiągnąć zamierzony efekt, trzeba m.in. poświęcić niewinnych ludzi, dać ofierze fałszywe poczucie możliwości decydowania o własnym losie lub wystawić kłopotliwego kolegę, który początkowo miał pomóc w robocie (wyśmienity epizod Jamesa Gandolfiniego, słynnego Tony'ego z „Rodziny Soprano"). Słowem – Cogan tak manipuluje, by dobrze zarobić jak najmniejszym kosztem.

Pitt już po raz drugi współpracuje z Dominikiem. Pięć lat temu nakręcili razem western „Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda" demitologizujący historię Dzikiego Zachodu. Ta współpraca Pittowi służy. Pozwala mu pokazać różne oblicza. W tamtym filmie był neurotyczny, wypalony. Grał człowieka, który nie dorastał do własnej legendy. Tu jest facetem świadomym własnej siły. Zaraża charyzmą.

Liczą się tylko interesy

W „Zabić, jak to łatwo powiedzieć" nie brakuje dialogów w stylu Tarantino, jak choćby w scenie, gdy Cogan odbiera zlecenie od pełnomocnika (Richard Jenkins) i tłumaczy, że trzeba kogoś poświęcić dla celów PR. Są też sceny zabójstw w zwolnionym tempie, jakby za kamerą stał Sam Peckinpah, fotografujący śmierć z malowniczymi rozbryzgami krwi i wzlatującymi w powietrze łuskami. Ta stylistyka w połączeniu z czarnym, lekko absurdalnym poczuciem humoru (np. Cogan z powodu kryzysu musi wykłócać się o stawkę za robotę) i portretem przestępczego światka tworzy gorzko-ironiczny obraz Ameryki, w której kryzys uwidocznił, że człowiek jest zdany tylko na siebie. To przesłanie brzmi szczególnie mocno w kontraście do drugiej kampanii prezydenckiej Baracka Obamy. Nowy-stary prezydent przekonywał niedawno na jej zakończenie, że „razem jesteśmy lepsi niż nasze indywidualne ambicje, ponieważ jesteśmy czymś więcej niż zbiorem czerwonych i niebieskich stanów. Jesteśmy i zawsze będziemy Stanami Zjednoczonymi Ameryki".

Kiler Cogan miałby na to gotową odpowiedź – nie ma Stanów Zjednoczonych Ameryki, są tylko interesy.

Takich sensacyjnych opowiastek było już w kinie wiele. I zawsze kończyły się tak samo – liczący na szybką i łatwą kasę dostają od mafii krwawą lekcję. Czym więc „Zabić, jak to łatwo powiedzieć" australijskiego reżysera Andrew Dominika różni się od sztampowej fabuły kina klasy B?

Zobacz fotosy z filmu

Pozostało 93% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów