Zrezygnował z kariery bokserskiej, bo – jak mówi – nigdy nie miał morderczych instynktów. Dobroduszny stosunek do świata, który okazał się tak samo nieprzydatny w sporcie, jak i w show-biznesie, nadrabiał pracowitością. I czekał.
Wysoki, dobrze zbudowany, ze złamanym nosem – pamiątką po stoczonych w młodości walkach bokserskich. Tylko to łagodne spojrzenie zupełnie nie pasuje do wizerunku twardziela. Liam Neeson, obecnie już 61-latek, ma w dorobku ponad 70 ról filmowych i telewizyjnych, równie dużo teatralnych. Swojego charakterystycznego głosu chętnie i często użycza też do dubbingu.
Może być stawiany za wzór pracowitości, ale i wszechstronności. Bywał obsadzany – zgodnie z warunkami fizycznymi – jako czarny charakter, jednak największą popularność przyniosły mu filmy, w których wcielał się w postaci historyczne. Szkockiego rozbójnika i bohatera Roba Roya, niemieckiego przemysłowca Oscara Schindlera, który w czasie II wojny ratował Żydów, Alfreda Kinseya – autora przełomowego raportu o życiu seksualnym Amerykanów, wreszcie Michaela Collinsa – irlandzkiego przywódcy, założyciela IRA, zabitego przez radykałów przeciwnych negocjacjom z Anglią. Ta ostatnia rola dała Neesonowi, który jest stuprocentowym, bardzo dumnym ze swoich korzeni Irlandczykiem, szansę zmierzenia się z trudną historią własnego kraju.
Urodził się 7 czerwca 1952 roku w małym miasteczku Ballymena, niedaleko Belfastu. Rodzice pracowali w szkolnej stołówce. Byli katolikami, ale szykany ze strony protestanckich sąsiadów zdarzały się rzadko. Liam, a właściwie William John – rodzynek w gronie czterech sióstr – był grzecznym dzieckiem. Unikał bójek, był pilnym uczniem i miłośnikiem książek. Jako 9-latek w przykościelnym klubie zaczął trenować boks. Był naprawdę dobry, zdobył nawet mistrzostwo Irlandii Północnej juniorów w wadze ciężkiej. Miał 17 lat, gdy po zaliczeniu na ringu potężnego ciosu na pewien czas stracił świadomość. – Nie rozumiałem, co mówią do mnie ludzie – wspominał potem. To doświadczenie tak go przeraziło, że rzucił boks.
Postanowił poświęcić się innej pasji: teatrowi. Zaczął grać już w szkole, był też stałym bywalcem miejscowego kina. Zdarzało się, że ciągu tygodnia obejrzał 14 nowych filmów. Z amatorskimi zespołami teatralnymi jeździł po Irlandii i zbierał nagrody na festiwalach. Niecały rok studiował na uniwersytecie w Belfaście, dość szybko zakończyła się też jego przygoda w studium nauczycielskim.