– Oni doskonale poruszali się w nowej rzeczywistości – mówił „Rz" Ryszard Bugajski. – Zmodernizowali zakłady mięsne Krakmeat, odnieśli wielki sukces, a prokuratura razem z urzędem skarbowym postanowiła ich załatwić, czerpiąc z tego korzyści. Siedzieli w areszcie prawie rok, nikt ich nawet porządnie nie przesłuchał. Po zwolnieniu zaskarżyli prokuraturę o niesłuszne aresztowanie. Sprawa ciągnęła się przez 7 lat. Wygrali ją, dostali 10 tys. złotych odszkodowania. A stracili biznesy, mieli zrujnowane rodziny.
W „Układzie zamkniętym" krakowska historia została potraktowana jako punkt wyjścia. Scenarzyści Mirosław Piepka i Michał Pruski akcję przenieśli z Krakowa do Gdańska, z zakładów mięsnych zrobili fabrykę elektroniki, trzech bohaterów zróżnicowali pod względem wieku i charakteru. Ale na ekranie odbiło się wiele faktów z tamtej sprawy.
Ostatni film autora znakomitego „Przesłuchania" to historia trzech biznesmenów, granych przez Przemysława Sadowskiego, Roberta Olecha i Jarosława Kopaczewskiego. Ale też skorumpowanego prokuratora, który chce doprowadzić fabrykę do bankructwa, by ją przejąć.
– Interesuje mnie, dlaczego ten człowiek jest draniem, jak rodzą się zło i poczucie bezkarności. Nakreśliłem jego życiową drogę – od studiów poprzez lata, gdy pracował w zespole Anna szukającym śląskiego wampira, aż do współczesności – twierdzi Bugajski.
Jako prokurator Kostrzewa znakomitą kreację stworzył Janusz Gajos.
„Układ zamknięty" jest filmem mocnym. Pokazuje działanie chorego systemu. I to, że ludzie skompromitowani w czasach komunizmu świetnie się w nowej rzeczywistości urządzili, a władza bywa bezkarna. Najmocniejszym akcentem filmu są napisy końcowe: nikt spośród osób, które doprowadziły do tragedii, nie poniósł odpowiedzialności.