Na filmie najlepiej bawiłby się gombrowiczowski profesor Pimko. Wytrawny ów pedagog, podrzucając dzieciom karteczkę z komentarzem, że są grzeczne – wywoływałby zachowania przeciwne. W „Kamieniach na szaniec" rodzice namawiają synów do rozsądku, a zbuntowani harcerze prześcigają się w szukaniu śmierci.
Wiele scen ośmiesza naszą legendarną konspirację. Oddział Zośki porusza się po Warszawie z ostentacją, jakby występował w parodii wojennych filmów w stylu „Giuseppe w Warszawie". Akcja pod Arsenałem przypomina rekonstrukcję potyczki w podwórkowych warunkach, gdzie można strzelać do Niemców tak długo, jak się da.
Sceny rzekomego polskiego bohaterstwa sprawiają wrażenie totalnej głupoty. „Siekiera, motyka, piłka, alasz/Przegrał wojnę głupi malarz" – śpiewa jeden z rozstrzeliwanych Polaków, mając przeciwko esesmańskim karabinom jedynie uliczną piosenkę. Nie muszę tłumaczyć, jak przerażeni niezłomnością polskiego narodu są siepacze Hitlera.
Takich scen jest więcej. Oto wściekły Zośka, po tym gdy Niemcy zakatowali na śmierć Rudego, jedzie samochodem do siedziby oprawców, by sforsować bramę katowni. No, może jego auto to nie czołg, ale pełnym gniewu spojrzeniem bardzo przestraszył uzbrojonych po zęby wartowników. A już serio: nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać w reakcji na kolejny odcinek polskich opowieści o ataku uzbrojonych tylko w szable polskich ułanów na niemieckie tanki.
Infantylizm harcerskich zachowań w filmie Glińskiego bierze się stąd, że reżyser, zamiast przypomnieć korzenie Szarych Szeregów i ich romantycznego patriotyzmu, który brał się z przedwojennego modelu wychowania – za wszelką cenę chciał zrobić film współczesny. Akcjom małego sabotażu towarzyszy transowa muzyka, tak jakby puszczanie gazu w kinach okupacyjnej Warszawy było równie rajcujące co dzisiejsze łykanie prochów w klubie. Chyba jednak nie.
Niestety, Gliński, chcąc być nowoczesnym – nie przetłumaczył na język kina znaczenia tytułu zaczerpniętego z poezji Słowackiego, bo jak wiadomo, to zbyt wielki i trudny poeta dla zjadaczy chleba i konsumentów lektur. Reżyser wolał od początku film uprościć, kontrastując naszych chłopców z Szarych Szeregów z Hitlerjugend – jakby chodziło o pojedynek dwóch band kibolskich.