Być może porównywanie się z mistrzami należy uznać za dowód odwagi połączonej z młodzieńczą bezczelnością, ale też temu 25-letniemu Kanadyjczykowi od początku nie brakowało artystycznego tupetu. Do światowego kina wszedł przebojem pięć lat temu, zdobywając na festiwalu w Cannes nagrody za debiutancki film „Zabiłem moją matkę".
Xavier Dolan od razu stał się pupilkiem krytyków i festiwalowych bywalców, bo też proponował im to, co oni lubią. „Zabiłem moją matkę" to ekshibicjonistyczny obraz młodzieńczego buntu wobec rodziców, ale też i wołanie o miłość. A przy tym Xavier Dolan, który obsadza siebie w głównych rolach, sprzedawał to, co obecnie modne: nie ukrywał swojego homoseksualizmu.
Podkreślanie tożsamości seksualnej stało się potem wątkiem każdego jego filmu, także czwartego z kolei „Toma". (Najnowsze dzieło Kanadyjczyka –„Mommy" – za kilka dni będzie miało światową premierę).
Tytułowy Tom przyjeżdża tu na dziką kanadyjską prowincję, by uczestniczyć w pogrzebie swojego chłopaka. Matka zmarłego nic nie wie o ich związku, rozpaczliwie wypatruje narzeczonej syna, a Toma traktuje jako kolegę z pracy.