„Majdan" Sergieja Łożnicy to ponad dwugodzinny dokument o czasie rewolucji ukraińskiej. Nie ma żadnego komentarza, nie ma przemówień polityków ani natrętnej symboliki. Jest statyczna kamera, która obserwuje kijowski plac. Długo, nieruchomo. Łożnica raz stawia ją na zapleczu, raz w centrum, niedaleko sceny. Obserwuje ludzi. Nie ma w „Majdanie" żadnego indywidualnego bohatera. Nie ma też polityków, ich przemówień, prób zagarniania dla swoich celów tragedii Majdanu". Są ludzie, którzy zaczynają czuć się wolni. I za tę wolność gotowi są zapłacić wysoką cenę.
Co w tym dokumencie szokuje? Wiec na Majdanie zaczyna się jak wielki, radosny festyn. Ludzie, którzy protestują, którzy poczuli w sobie siłę, śmieją się i gadają, powiewają niebiesko-żółte flagi. Ktoś czyta ze sceny swoje wiersze o wolności i wyzwalaniu się spod jarzma, śpiewa dziecięcy zespół, gra muzyka. Potem atmosfera gęstnieje. Pojawiają się milicjanci z tarczami, w maskach przeciwgazowych, lecą kamienie. Nad Majdanem unoszą się płomienie ognia i kłęby dymu, słychać wystrzały, ktoś z megafonu krzyczy: „W hotelu Ukraina jest niezidentyfikowany snajper". Końcówka to już pogrzeby, płonące znicze, kwiaty i cisza, w której nagle rozbrzmiewa pieśń „Chwała Ukrainie", tłum skanduje: „Bohaterowie nie umierają". Ale męski głos podaje przez megafon nazwiska. I jeszcze to: „Miał czworo dzieci", „Miała trzyletnią córeczkę. Jej matka niedawno umarła, Dziecko zostało sierotą". Jest w tych długich, niewyreżyserowanych obrazach prawda.
Kiedy pytam Łoźnicę o cenę tego zrywu, odpowiada:
— Myślę, że już nigdy nic nie będzie tako samo. Politycy zrozumieli, że z narodem ukraińskim trzeba się liczyć.
Ostatnie dni festiwalu były dla Rosjan niełatwe. Jednocześnie w konkursie pokazywany był film Michaela Hazanaviciusa „Poszukiwanie", którego akcja toczy się podczas wojny w Czeczenii w 1999 roku. Kamera śledzi losy kilku osób: małego chłopca, którego rodziców, na jego oczach, zabijają Rosjanie. Młodej Francuzki, jego starszej siostry, przedstawicielki Komisji Praw Człowieka w ONZ, a wreszcie młodego Rosjanina, którego policja zgarnia z ulicy za palenie marihuany i karnie wciela do wojska. W Czeczenii z wrażliwego młokosa zamieni się w rosyjskiego żołnierza, który razem z kolegami będzie zabijał cywilów, okradał trupy i zdobyczną kamerką, ze śmiechem, utrwalał koszmarne obrazy. „Poszukiwanie" jest filmem chybionym, nieciekawym, sztucznym, powielającym wszelkie klisze. Ale - choć mało oryginalne - pokazuje bestialstwo czeczeńskiej wojny.