Dostał pan nagrodę Gildii Producentów Filmowych im. Piotra Woźniaka-Staraka. Po raz drugi, odkąd została ona ustanowiona cztery lata temu. Gratuluję!
To wyjątkowe wyróżnienie, bo przyznawane przez kolegów wykonujących ten sam zawód. Docenienie trudu, jaki wkładamy w naszą pracę. W czasie pierwszej edycji dostrzeżono filmy, które powstały w naszej firmie Lava Films: „Śniegu już nigdy nie będzie” Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta, „Sweat” Magnusa von Horna, „Niepamięć” Christosa Nikou. Teraz bardzo się cieszę, że zauważono „Dziewczynę z igłą” Magnusa von Horna.
Mam wrażenie, że z Piotrem Woźniakiem-Starakiem lubiliście inny typ kina. Pan w Lavie szukał projektów artystycznych, on w swojej firmie Watchout stawiał na profesjonalizm, ale najpierw myślał o szerokiej publiczności.
Bardzo żałuję, że nasze drogi nigdy się nie przecięły. Każdy z nas miał swoje własne światy, ale obaj kochaliśmy kino i byliśmy świadomi, dlaczego i dla kogo chcemy robić filmy. On fenomenalnie czuł potrzeby rynku. Wyprodukowani przez niego „Bogowie” o profesorze Relidze wygrali festiwal gdyński, a jednocześnie przyciągnęli do kin ponad 2 mln widzów. Ja w tamtym czasie zrobiłem z Magnusem von Hornem „Intruza”, ale marzyłem, by któraś z moich produkcji mogła kiedyś osiągnąć podobny sukces komercyjny jak „Bogowie”. Jednak generalnie nie lubię dzielenia kina na biznes i sztukę. Mam wrażenie, że najciekawsze rzeczy powstają w połączeniu tych sfer. Może uda się to naszemu biopikowi o Violetcie Villas, którego ekipa właśnie weszła na plan.
W ostatniej dekadzie zebrał pan cały worek nagród. „Śniegu już nigdy nie będzie” był w konkursie weneckim, „Sweat” i „Dziewczyna z igłą” trafiły do konkursu canneńskiego. „Dziewczyna…” miała nominacje do Oscara i Złotego Globu, a także 11 polskich Orłów. Nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej i Orła miał dokument „21 x Nowy Jork” Piotra Stasika. Czy te sukcesy pomagają panu zbierać pieniądze na następne produkcje?
Mam poczucie, że w biznesie filmowym, niezależnie od tego, co już osiągnąłeś, zawsze zaczynasz od nowa. Na pewno łatwiej mi teraz przebić się do zagranicznych partnerów, ale największe znaczenie ma to, z czym do nich przychodzę. Bo co z tego, że otworzą się przede mną jakieś drzwi, jeśli nie będę miał w ręku oferty, która spotka się z zainteresowaniem.