Jak udało się pani pokazać Krzysztofa Zanussiego poprzez niemal intymny kontekst jego ulubionych przedmiotów i miejsc, w których żyje – domu w Laskach, mieszkania na warszawskim Żoliborzu i w centrum Paryża?
Takie książki jak „Zanussi. Przez przedmioty” nie biorą się z chwilowych spotkań. Z panem Krzysztofem poznaliśmy się nieomal przed 35 laty. Zwykle zwraca mi uwagę, bym o tym nie wspominała, bo to mnie postarza. Ale w tej chwili go nie słucham, bo dla lepszego wprowadzenia w tę książkę ma to znaczenie. Kiedy przygotowywaliśmy do wydania „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem”, zrodził się pomysł na powstanie opowieści o reżyserze i jego żonie, oglądanych przez otaczające ich rzeczy. „Chciałbym zachować pamięć o przedmiotach wypełniających wnętrza naszych domów. W książce nie zginęłyby razem z dodającymi im życia historiami” – podzielił się wtedy swoim planem pan Krzysztof. Zainspirowała mnie ta myśl, bo od zawsze fascynuję się przedmiotami, których wiele utrwaliłam w wierszach. To milczący świadkowie mijającego czasu, zapewniający nam poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie wyrywający nas z niego poprzez przywoływane wspomnienia. Bo któż z nas, próbując choć przez chwilę wrócić do przeszłości, nie przechowuje przybyłych z dzieciństwa misiów i lalek z coraz bardziej zatartymi buziami? Ile na dnie naszych szuflad leży starych notesów i kalendarzy, z których dawno uciekły daty?