Festiwal w Berlinie w obronie demokracji

Wśród politycznych sporów festiwal w Berlinie otworzył film z Cillianem Murphym „Small Things Like These” o zbrodniach Kościoła w Irlandii.

Publikacja: 16.02.2024 03:00

Jury 74. Festiwalu Filmowego w Berlinie „Berlinale” w Berlinie, Niemcy, 15 lutego 2024 r.

Jury 74. Festiwalu Filmowego w Berlinie „Berlinale” w Berlinie, Niemcy, 15 lutego 2024 r.

Foto: PAP/EPA, CLEMENS BILAN

Świat jest pełen niepokojów i początek Berlinale przebiega w tym roku pod dyktando polityki. Zaczęło się od afery, gdy kierownictwo na galę otwarcia zaprosiło dwóch działaczy ultraprawicowej, nacjonalistycznej partii AfD. Protest przeciwko temu podpisało kilka tysięcy niemieckich filmowców, krytyczne komentarze pojawiły się w mediach. Dyrektorzy Mariëtte Rissenbeek i Carlo Chatrian początkowo tłumaczyli, że zaproszeni politycy są członkami parlamentu, jednak ostatecznie zaproszenia wycofali.

Berlinale protestuje przeciwko partii AfD

W swoim oficjalnym oświadczeniu dyrektorzy festiwalu stwierdzili:

„Obecny dyskurs po raz kolejny pokazał wyraźnie, jak bardzo zaangażowanie na rzecz wolnego, tolerancyjnego społeczeństwa i sprzeciw wobec prawicowego ekstremizmu są częścią DNA Berlinale. Od dziesięcioleci festiwal opowiada się za wartościami demokratycznymi i sprzeciwia wszelkim formom prawicowego ekstremizmu. Świadczy o tym jego program filmowy. Festiwal wielokrotnie też podkreślał, że z zaniepokojeniem obserwuje nasilający się w Niemczech antysemityzm, niechęć do muzułmanów, mowę nienawiści oraz inne postawy antydemokratyczne i dyskryminujące. W wypowiedziach polityków AfD można znaleźć postulaty dotyczące jednolitego społeczeństwa, ograniczenia imigracji i masowych deportacji, treści homofobiczne i rasistowskie, a także ostry rewizjonizm historyczny i prawicowy ekstremizm”.

Dalej Chatrian stwierdził, że w świetle ujawnionych w ostatnich tygodniach jednoznacznie antydemokratycznych stanowisk poszczególnych polityków AfD, Berlinale postanowiło zająć jednoznaczne stanowisko wspierające demokrację. 

Podczas konferencji prasowej przewodnicząca tegorocznego jury Lupita Nyong’o nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy wzięłaby udział w gali, gdyby zaproszenie dla AfD zostało utrzymane. Ale już niemiecki reżyser Christian Petzold stwierdził, że dziwi go, iż tysiące ludzi protestują przeciwko udziałowi kilku osób w uroczystości, a zapowiedziana na wieczór demonstracja sprawia, że ruch skrajnie nacjonalistyczny poczuje się znacznie silniejszy, niż jest w rzeczywistości. 

Film „Small Things Like These”  o zbrodniach Kościoła irlandzkiego

Mocnym, politycznym akcentem był też film otwierający festiwal. W „Small Things Like These”. Tim Mielants wraca do zbrodniczej działalności Kościoła irlandzkiego i jego „pralni magdalenek”. 

W 1993 roku jeden z dublińskich zakonów sprzedał ziemię deweloperowi. Podczas budowy robotnicy odkryli zbiorowy grób, w którym pochowanych było 155 kobiet. Od tej pory zaczęto badać i głośno mówić o kościelnej organizacji, która miała nawracać na drogę cnoty „kobiety upadłe”. Istniała od lat 20. XIX wieku aż do roku 1996.  

Przed dziesięcioma laty Stephen Frears zrobił oparty na prawdziwej historii film „Tajemnica Filomeny”, o prawdziwej historii Filomeny Lee, która jako 18-latka zaszła w ciążę i trafiła do klasztoru w Roscrea. Tam przyszedł na świat jej syn. Zakonnice – zmuszając Filomenę do wydania zgody na adopcję – sprzedały go amerykańskiemu małżeństwu. Frears pokazał tragedię kobiety, która przez dziesiątki lat próbowała odnaleźć swoje dziecko. 

„Small Things Like These”, reż. Tom Mielant, 2024 (trailer)

Tim Mielants poszedł dalej. Jego film „Small Things Like These”, który powstał na podstawie powieści Claire Keegan, to wielkie oskarżenie Kościoła i tzw. pralni magdalenek, gdzie wychowanki, dziewczyny, które „zeszły z drogi cnoty” – pracują po dziesięć godzin dziennie, bite, pozbawione jakichkolwiek praw człowieka. Akcja filmu toczy się w 1985 roku (!), w małym, irlandzkim mieście New Ross. Tuż przed Bożym Narodzeniem Bill Furlong, handlarz węglem, spokojny ojciec rodziny, trafia na zmaltretowaną, przestraszoną jedną z wychowanek sióstr, młodą matkę, której odebrano dziecko. Przynosząc przełożonej zakonu rachunki za węgiel, Bill z przerażeniem przygląda się temu, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami religijnej placówki. Musi zmierzyć się z własną przeszłością, ale też stawić czoła sytuacji, która nim wstrząsnęła. Może uratować choćby tę jedną dziewczynę?

Mielants opowiada o procederze, który trwał ponad wiek. Gdzieś w tym filmie ukryte jest pytanie: jak mogło się to wydarzyć w nowoczesnym społeczeństwie? Dlaczego potworną procedurę otaczało milczenie wszystkich wokół? I jak odbiło się to na psychice wielu ofiar i ich bliskich?

Cillian Murphy trafił na książkę Keegan w czasie zdjęć do „Oppenheimera”. Na planie zainteresował nią Matta Damona. Obaj stali się współproducentami „Small Things Like These”.

Ten mocny irlandzki obraz to dobry początek festiwalu, który zawsze uchodził za imprezę zaangażowaną politycznie. Wydaje się, że w tym roku Berlinale również podtrzyma tę tradycję.

Kto walczy w Berlinie o Złotego Niedźwiedzia

– Festiwale filmowe są przestrzenią artystycznej ekspresji, umożliwiają pokojowy dialog, są miejscem spotkań i wymiany poglądów, przyczyniając się do międzynarodowego porozumienia – mówił na konferencji prasowej dyrektor Carlo Chatrian. 

I tak o Złotego Niedźwiedzia będzie walczyło 20 filmów z całego świata. Chatrian zadbał o to, by tegoroczny konkurs był maksymalnie różnorodny. Dziennikarze portali filmowych wyszukują tytuły ze znanymi gwiazdami w obsadzie. Jak „La Cocina” Meksykanina Alonso Ruizpalaciosa, gdzie akcja toczy się w ciągu jednego dnia w kuchni wielkiej restauracji nowojorskiej, a w roli głównej występuje Rooney Marą. Czy też jak „Another End” – dystopijny włoski obraz Pieto Messiny z Gaelem Garcią Bernalem. To nie gwiazdy mają być siłą tego przeglądu. Organizatorzy postawili na kulturową różnorodność.

W konkursie głównym są filmy niemieckie (wśród nich niemiecko-francuski dokument Victora Kossakovsky’ego „Architecton”), francuskie, m.in. nowe dzieła Bruno Dumonta „The Empire” czy Oliviera Assayasa opowieść o strachu przed śmiercią „Suspended Time”. 

Będą w konkursie filmy kostiumowe – włoska „Gloria!” debiutantki Margherity Vacario  czy „The Devil’s Bath” Severina Fiali i Veroniki Franz. Akcja obu toczy się w XVIII wieku.  

O Złotego Niedźwiedzia powalczą filmy nakręcone w Afryce – „Who Do I Belong To”, debiut Tunezyjki Maeryam Joobeur, koprodukcja Wybrzeża Kości Słoniowej „Black Tea” Abderrahmane’a Sissako, a wreszcie „Dahomey” Alice Diop.

Wydarzeniem może stać się irański „My Favorite Cake” Maryam Moghadam. W Azji powstał też „A Traveller’s Need” Honga Sangsoo z Isabelle Huppert w roli głównej.

Nie zabraknie w konkursie obrazów południowoamerykańskich. „Pepe” Nelsona Carlosa de Los Santos Arias jest koprodukcją Kolumbii i Dominikany. 

– Wierzymy, że dzięki sile filmów i otwartych dyskusji możemy pomóc w budowaniu empatii, świadomości i zrozumienia, szczególnie w tak bolesnych czasach, jak te, jakie teraz przeżywamy – mówi Carlo Chatrian. 

Świat jest pełen niepokojów i początek Berlinale przebiega w tym roku pod dyktando polityki. Zaczęło się od afery, gdy kierownictwo na galę otwarcia zaprosiło dwóch działaczy ultraprawicowej, nacjonalistycznej partii AfD. Protest przeciwko temu podpisało kilka tysięcy niemieckich filmowców, krytyczne komentarze pojawiły się w mediach. Dyrektorzy Mariëtte Rissenbeek i Carlo Chatrian początkowo tłumaczyli, że zaproszeni politycy są członkami parlamentu, jednak ostatecznie zaproszenia wycofali.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Prawda wyjdzie na jaw. Kryminały na Mastercard OFF CAMERA
Film
Media: Gerard Depardieu zatrzymany przez policję ws. napaści na tle seksualnym
Film
DZIEŃ #3 i zapowiedź DNIA #4 - Tyle słońca w całym mieście
Film
#Dzień 2 - Na szlaku Wilsona
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?