— Spodobał mi się pomysł zgłębienia psychiki kogoś, kto zarabia na życie zabijaniem. Uwielbiamy filmy o zemście, ale przecież w akcie zemsty jest wiele rzeczy, które powinny sprawić, że widzowie poczują się niekomfortowo. Chcieliśmy się temu przyjrzeć — mówi reżyser David Fincher o „Zabójcy”.
Paryż. Noc. W opustoszałym biurze mężczyzna ewidentnie na coś czeka. Gimnastykuje się, uprawia jogę, obserwuje, co dzieje się w domu naprzeciwko. Długo, bardzo długo. Na przegubie ręki zegarek mierzy mu puls. Mimo pozornego spokoju tętno z nerwów podchodzi mu do 110. Nie powinno być wyższe niż 60. W pewnym momencie mężczyzna naciska spust karabinu. I nie trafia. Może pierwszy raz w życiu? Zabija nie tego człowieka, na którego miał zlecenie. Ta pierwsza sekwencja, dość nużąca, trwa około 20 minut.