Reklama

„Bo się boi”. Koszmary świata

„Bo się boi” to kolejny film Ariego Astera, uchodzącego dziś za artystę, który odmienia oblicze horroru. Ale cóż zrobiłby on bez aktora Joaquina Phoenixa?

Publikacja: 20.04.2023 03:00

Joaquin Phoenix jako człowiek niszczony przez strach w filmie „Bo się boi”. Od piątku w kinach

Joaquin Phoenix jako człowiek niszczony przez strach w filmie „Bo się boi”. Od piątku w kinach

Foto: Gutek film

Ari Aster potrafi widza zaskoczyć. Już początek filmu zapowiada niezwykłą podróż. Z ekranu, jeszcze czarnego, dochodzi jakby krzyk kobiety. Potem pojawia się przymglony obraz. Jesteśmy świadkami porodu, ale oglądanego przez przychodzące na świat dziecko. Reżyser już w tej sekwencji daje do zrozumienia, że będziemy patrzeć na świat oczami Beau. I że nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne.

W kręgu lęku

36-letni Nowojorczyk Ari Aster swoimi dwoma filmami „Dziedzictwo. Hereditary” i „Midsommar. W biały dzień” przyzwyczaił widzów do nieoczywistych i niełatwych opowieści. W pierwszym za „straszeniem” publiczności krył się wielki rodzinny dramat – przeżywanie żałoby, toksyczne relacje rodziców i dzieci. W drugim młodzi Amerykanie poznawali skandynawskie klimaty, gdy w szwedzkiej wiosce stali się uczestnikami obrzędów, których stawką były życie lub śmierć.

Recenzenci pisali o jego filmach jako o wielkim objawieniu. Ten nowy też reklamowany jest jako horror. Ale przede wszystkim jest to film o lęku. W czasach, gdy społeczną chorobą staje się depresja, nie można obok „Bo się boi” przejść obojętne. To zapis udręki, jaka jest udziałem wielu ludzi wokół, choć często o tym nie wiemy.

Trzygodzinny film wciąga widza w świat przeżywającego koszmary Bo. W kolejnych rozdziałach widzimy chłopca, a potem mężczyznę pożeranego przez jego demony. Pierwszym i najważniejszym z nich jest toksyczna relacja z matką. Jej wymagania, potem każdy jej telefon pogłębiają paranoję. A przecież na wszystkie strachy i przywidzenia nie pomaga Beau terapia. Leki jeszcze pogarszają jego stan. Sam Aster przyznaje, że boi się medykamentów, odkąd żył w strachu przed skutkami ubocznymi antybiotyków, jakie musiał przyjmować w dzieciństwie.

Najlepszy aktor

Aster w tym filmie zostawia widzowi wszelkie interpretacje. Nie ukrywa tylko, że rewelacyjne okazało się jego spotkanie z Joaquinem Phoenixem. „Natychmiast zrozumieliśmy, że jesteśmy bardzo do siebie podobni i również w podobny sposób pracujemy” – mówi. Phoenix jest znakomity jako przerażony człowiek niszczony przez strach, a jednocześnie zachowujący w oczach przedziwną łagodność i miękkość.

Reklama
Reklama

Gdy z życia aktorskiego wycofał się Daniel Day-Lewis, to właśnie Phoenix pretenduje dziś do miana najciekawszego współczesnego aktora. Do telewizji trafił jako ośmiolatek. Miał 19 lat, gdy przeżył osobistą tragedię: jego brat River Phoenix zmarł w 1993 r. po przedawkowaniu narkotyków. Joaquin nie stanął przed kamerą przez dwa lata. Dziesięć lat później ogłosił, że kończy karierę. Ale wrócił na plan po czteroletniej przerwie. W „Mistrzu” Paula Andersona był alkoholikiem, zwolnionym z marynarki wojennej pacjentem szpitala psychiatrycznego. Od tej pory pojawia się na ekranie regularnie.

Nikt tak jak on nie zagrałby tytułowego bohatera „Jokera” Todda Phillipsa. Phoenix pokazał, jak zło, bunt i agresja zaczynają kiełkować w człowieku wykluczonym, samotnym, zagłębiającym się we własne paranoje. Ostatnio, w „C’est mon, c’est mon” znów sięgnął głęboko w ludzką duszę, tym razem pokazując najpiękniejsze strony człowieczeństwa.

W „Bo się boi” powrócił do lęku, który nie pozwala żyć. Ale świetnie mu partnerują m.in. Patti LuPone jako matka, Zoe Armen Nahapetian jako młody Beau i Lister-Jones jako jego matka z czasów młodości. W stworzeniu świata Beau pomaga też stały współpracownik Astera – operator Paweł Pogorzelski. W „Bo się boi” rzeczywistość miesza on z fikcją i wyobrażeniami, a obraz jest jeszcze świetnie inkrustowany animacją.

Niektórzy widzowie mogą poczuć się w tym filmie zagubieni, ale recenzje zbiera on świetne. Krytycy porównują go z różnymi dziełami, od „Czarodzieja z Oz” aż do „Fanny Games” Michaela Hanekego. Aster powołuje się na „Playtime” Tatiego. Ale tak naprawdę jest sobą i pewnie jeszcze nieraz nas zaskoczy. Podobno pisze następny scenariusz dla Joaquina Phoenixa. A na razie aktor gra właśnie w filmie Pawła Pawlikowskiego, a jesienią zobaczymy w roli Napoleona Bonaparte u Ridleya Scotta.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama