Ari Aster potrafi widza zaskoczyć. Już początek filmu zapowiada niezwykłą podróż. Z ekranu, jeszcze czarnego, dochodzi jakby krzyk kobiety. Potem pojawia się przymglony obraz. Jesteśmy świadkami porodu, ale oglądanego przez przychodzące na świat dziecko. Reżyser już w tej sekwencji daje do zrozumienia, że będziemy patrzeć na świat oczami Beau. I że nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne.
W kręgu lęku
36-letni Nowojorczyk Ari Aster swoimi dwoma filmami „Dziedzictwo. Hereditary” i „Midsommar. W biały dzień” przyzwyczaił widzów do nieoczywistych i niełatwych opowieści. W pierwszym za „straszeniem” publiczności krył się wielki rodzinny dramat – przeżywanie żałoby, toksyczne relacje rodziców i dzieci. W drugim młodzi Amerykanie poznawali skandynawskie klimaty, gdy w szwedzkiej wiosce stali się uczestnikami obrzędów, których stawką były życie lub śmierć.
Recenzenci pisali o jego filmach jako o wielkim objawieniu. Ten nowy też reklamowany jest jako horror. Ale przede wszystkim jest to film o lęku. W czasach, gdy społeczną chorobą staje się depresja, nie można obok „Bo się boi” przejść obojętne. To zapis udręki, jaka jest udziałem wielu ludzi wokół, choć często o tym nie wiemy.
Trzygodzinny film wciąga widza w świat przeżywającego koszmary Bo. W kolejnych rozdziałach widzimy chłopca, a potem mężczyznę pożeranego przez jego demony. Pierwszym i najważniejszym z nich jest toksyczna relacja z matką. Jej wymagania, potem każdy jej telefon pogłębiają paranoję. A przecież na wszystkie strachy i przywidzenia nie pomaga Beau terapia. Leki jeszcze pogarszają jego stan. Sam Aster przyznaje, że boi się medykamentów, odkąd żył w strachu przed skutkami ubocznymi antybiotyków, jakie musiał przyjmować w dzieciństwie.
Najlepszy aktor
Aster w tym filmie zostawia widzowi wszelkie interpretacje. Nie ukrywa tylko, że rewelacyjne okazało się jego spotkanie z Joaquinem Phoenixem. „Natychmiast zrozumieliśmy, że jesteśmy bardzo do siebie podobni i również w podobny sposób pracujemy” – mówi. Phoenix jest znakomity jako przerażony człowiek niszczony przez strach, a jednocześnie zachowujący w oczach przedziwną łagodność i miękkość.