Komiksy René Goscinny’ego o Asteriksie i Obeliksie były elementarzem dla pokolenia pana rodziców. Jako dziecko też się pan nimi zachwycał?
Wielkim fanem tych komiksów rzeczywiście był mój ojciec, siłą rzeczy i ja się na nich wychowałem. Nie tylko zresztą ja. Szaleli za nimi wszyscy moi koledzy, a potem dołączały do nas kolejne roczniki. Asteriks i Obeliks to niemal nasze francuskie dobro narodowe.
Dlaczego ta seria stała się tak popularna?.
Decydujący był z pewnością wielki talent i instynkt René Goscinnego, który potrafił zawrzeć w swoich rysunkowych historiach wszystko, co działo się w tamtym czasie w społeczeństwie francuskim. Jego opowieści o starożytnych Galach były bardzo aktualne. Śledząc losy bohaterów komiksu, zawsze czuliśmy, że przeżywają podobne dramaty i mierzą się z podobnymi problemami i dylematami jak my. Od spraw wielkich aż do małych czy – jak kto woli – odwrotnie. Goscinny, a potem następni autorzy tej serii starali się przemycić jakąś myśl o żądzy władzy, o moralności. Lub choćby taką prostą konstatację, że jemy za dużo mięsa. Sam popełniam ten błąd, nie zważając ani na własne zdrowie, ani na ochronę środowiska naturalnego. Nie dziwię się, że o Asteriksa, Obeliksa, plejadę ich przyjaciół i wrogów upomniało się kino.
Animacji z tymi bohaterami było multum. Pierwszy film aktorski, zrealizowany przez Claude’a Zidi, powstał w 1999 roku. Potem przyszły produkcje Alaina Chabata, Frederica Forestiera, wreszcie Laurenta Tirarda. Pana „Asteriks i Obeliks: Imperium Smoka” to piąta realizacja. Opowieść o wyprawie do Państwa Środka, gdzie Galowie chcą pomóc cesarzowej uwięzionej podczas zamachu stanu, również bardzo mocno pan uwspółcześnił.