— Najważniejsze wydaje mi się wzmocnienie pozycji producenta — mówi nowa prezeska KIPY „Rzeczpospolitej”. — Dzisiaj jest on najczęściej traktowany jak bankomat. I to wypłacający pieniądze wyłącznie pracownikom – od reżysera do dyżurnego planu czy oświetlacza. Oni mogą stawiać warunki, są wynagradzani zaraz po wykonaniu pracy. Producent dostaje swoje pieniądze dopiero po rozliczeniu filmu. Czasem trwa to nawet ponad dwa lata. W tym okresie musi zadłużać się, biorąc szybkie kredyty. Szczególnie niebezpieczne jest to w przypadku młodych producentów, którzy przyjmują na siebie ogromną odpowiedzialność, a nie mają jeszcze finansowego luzu.