W filmie Erica Rohmera „Moja noc u Maud” młodzi ludzie spędzali ze sobą noce gadając, a jednak atmosfera była pełna erotyzmu. Dzisiaj wszystko się odwróciło. Młodzi spotykają się, od razu uprawiają seks, potem czasem rozmawiają, a erotyzmu w tym wszystkim nie ma. Kiedy więc przydarza się im miłość? Miałem wrażenie, że poprzednie generacje nigdy nie żyły tak, jak bohaterowie „Paryża, 13. dzielnicy”.
„Paryż...” oparty jest na opowieściach graficznych Adriana Tomine’a. Dlaczego sięgnął pan po twórczość tego artysty?
To był przypadek. Zastanawiałem się, co robić, gdy znajomy poradził, żebym zwrócił uwagę na Tomine’a. Nigdy przedtem o nim nie słyszałem, ale przeczytałem kilka jego komiksów i zachwyciłem się. Nie było tam uproszczeń, bohaterowie mieli skomplikowane charaktery, Tomine zostawiał sporo niedopowiedzeń. Zafascynował mnie. A potem jeszcze zdziwiłem się, bo kiedy mówiłem, że sięgnąłem po jego opowieści, wszyscy doskonale znali jego nazwisko. Okazało się, że to tylko ja byłem ignorantem w tej kwestii.
Nowojorskie historie Tomine’a przeniósł pan do Francji. Akcja filmu toczy się w Paryżu, ale filmuje pan miasto inne niż to, jakie zwykle mamy przed oczami, gdy myślimy o francuskiej stolicy.
13. dzielnica jest specyficzna. Bardzo nowoczesna. To część metropolii, która przeszła metamorfozę na początku lat 70., potem stanęły w niej wysokie, stumetrowe wieżowce, noszące nazwy miast, w których odbyła się olimpiada. Dlatego mówi się też o niej Les Olympiades. Niektórzy uważają, że to nie jest Paryż. Dla mnie jest – mieszkałem tuż obok ponad dekadę, patrzyłem, jak to miasto rośnie i się zmienia. Nie miałem wątpliwości, że tam właśnie powinna się toczyć akcja filmu, który nawiązuje do opowieści graficznych Tomine’a. W świecie nowoczesnym, przypominającym chwilami metropolie azjatyckie. Ważne było dla mnie i to, że bliskość kampusu Sorbony, szkół wyższych czy Biblioteki Narodowej imienia Francois Mitterranda przyciągnęły tam wielu studentów i intelektualistów.
W filmie portretuje pan emigrantów. To zmienia perspektywę patrzenia na współczesność?