W samym tylko Konkursie Polskim, dawniej najbardziej prestiżowym, wręczonych zostało pięć Lajkoników (w tym cztery Srebrne), bo nie tylko dla najlepszego filmu animowanego, fabularnego i dokumentalnego, ale jeszcze ten ostatni ma dwie kategorie – do 30 minut i powyżej 30 minut. Złotego Lajkonika, czyli tego najważniejszego, przyznano „Syndromowi Hamleta” Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego, którego bohaterami są młodzi Ukraińcy pracujący nad szekspirowskim spektaklem. Przygotowywany metodą dramy, jest katalizatorem do ujawnienia problemów, z którymi boryka się każdy z bohaterów. Dojrzewali w czasach wojny, która zaczęła się w 2014 roku w Donbasie – o czym opowiadają w filmie.
Nagrodę Publiczności wręczono dokumentowi „Boylesque” Bogny Kowalczyk (także laureat Srebrnego Lajkonika) wdzięcznie portretującemu Lullę La Polaca, czyli najstarszą w Europie polską draqueen. Widzowie przyjęli film entuzjastycznie, a sala bardzo pojemnego kina Kijów wypełniona była po brzegi entuzjastami tej postaci.
Czytaj więcej
W Krakowie trwa jubileuszowa 20. edycja Miesiąca Fotografii. Festiwal obejmuje 20 wystaw w różnych punktach miasta.
Nagrodę Specjalną - im. Macieja Szumowskiego, za szczególną wrażliwość na sprawy społeczne, otrzymał film „Bóg i wojownicy lunaparków” Bartłomieja Żmudy. I choć należała się nagroda temu dokumentowi opowiadającemu o wspólnej trudnej podróży ojca i syna i zgłębiającego ich relację - i zabawnie, i dramatycznie – trudno zgadnąć, dlaczego został zauważony w tej kategorii. Zdecydowanie bardziej o to wyróżnienie mogłaby się ubiegać np. ciekawa „Tożsamość” Konrada Królikowskiego, w której trójka bohaterów odmiennie postrzegających świat i swoje w nim miejsce, przedstawia go ustosunkowując się do takich problemów jak tożsamość, aborcja, religia.
Wielkim przegranym jest znakomity dokument „30 lat wymówek” Armanda Urbaniaka. Subtelny, poetycki i wnikliwy portret Michała Giercuszkiewicza, perkusisty „Dżemu” jest nie tylko wzruszający, ale i uwodzący pięknem zdjęć realizowanych w zmieniających się porach roku bieszczadzkiego pejzażu. Szkoda, że nie znalazł uznania jurorów.
Czytaj więcej
Zapowiadało się solidnie. Jako podstawa scenariusza reportaż o japońskim półświatku, a za kamerą Michael Mann, mistrz pojedynków gangstersko-policyjnych. To dlaczego zamiast „hard-boiled” wyszedł rozgotowany ryż?
I żal, że choć KFF pączkuje coraz nowymi nagrodami, to polski film dokumentalny zdaje się schodzić w tej imprezie na coraz dalszy plan. Warto przypomnieć, że pierwsza edycja KFF odbyła się w 1961 roku pod nazwą Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych i że festiwal międzynarodowy dołączony został dopiero trzy lata później. KFF pozostaje do dziś najważniejszą dla polskiego dokumentu imprezą. Przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce ta właśnie jego część coraz bardziej jest marginalizowana na rzecz rosnącej części międzynarodowej. Może czas na zmianę myślenia?
Pełny werdykt jury oraz szczegółowy program znajduje się na stronie: www.krakowfilmfestival.pl Do 12 czerwca wszystkie filmy konkursowe z programu Krakowskiego Festiwalu Filmowego można oglądać online na platformie KFF VOD.