Dobrze, że dystrybutorzy wracają też czasem do filmów niesprawiedliwie zapomnianych, a przecież intrygujących. Do takich z pewnością należy przypomniana przez Best Film „Siekierezada”.
Witold Leszczyński – twórca oryginalny i chyba przez swoją osobność niedoceniony – to prawdziwy poeta ekranu. Artysta, który dwa razy w życiu – w „Rewizji osobistej” i „Rekolekcjach” – próbował uprawiać filmową publicystykę i były to próby chybione. Kiedy jednak mierzył się z naturą, wiarą, Bogiem – powstawały dzieła wybitne. Lubił opowiadać o prostym, surowym życiu, o świecie, w którym ludzie, choć naiwni i nieokrzesani, potrafią kochać i odróżniać dobro od zła. A wtedy – jak w „Żywocie Mateusza”, „Konopielce” czy „Siekierezadzie” – zadawał pytania o miejsce człowieka we wszechświecie, o niezmienne wartości wyznaczające jego kodeks moralny, o jego tradycję i przynależność kulturową.