Kiedyś w Szwecji to był raj

Zdobywca Złotej Palmy w Cannes opowiada Barbarze Hollender, dlaczego „The Square" to osobisty film.

Aktualizacja: 14.09.2017 22:00 Publikacja: 13.09.2017 17:57

Rz: „The Square" – kwadrat zaufania – powstał naprawdę. Skąd wziął się pomysł na taką plastyczną instalację?

Ruben Ostlund: Przeczytałem kiedyś reportaż o chłopcach, którzy okradali inne dzieci na ulicy czy w centrach handlowych. Rabowali na oczach ludzi dorosłych, którzy na to nie reagowali. Poruszony, wspomniałem o tym ojcu. A on opowiedział, że gdy miał sześć lat, rodzice zawieszali mu na szyi kartkę z nazwiskiem i wypuszczali samego na ulicę. Sztokholm był wtedy, w latach 50., miejscem bezpiecznym, a każdy przechodzień pomógłby dziecku, gdyby się zgubiło, albo gdyby coś mu się działo. Dzisiaj uprzedzamy maluchy, żeby nie rozmawiały z nieznajomymi, bo mogą dla nich stanowić zagrożenie. Dlatego chciałem stworzyć symboliczne miejsce, które przypominałoby o naszym miejscu w społeczeństwie.

W muzeum?

Tak, bo kultura powinna pomagać rozwiązywać problemy. Kwadrat zaufania powstał w muzeum w Varnamo. I to miejsce zaczęło żyć własnym życiem. Odbyło się tam kilka manifestacji i protestów, kilka młodych par w kwadracie się zaręczyło, o swoich prawach przypominali ludzie niepełnosprawni. Dzisiaj zbudowano podobne „kwadraty" w muzeach w dwóch innych szwedzkich miastach.

W filmie „Turysta" pokazał pan mężczyznę, który w chwili zagrożenia lawiną myślał tylko o sobie, a nie o bliskich. W „The Square" też mówi pan o odpowiedzialności, której nie chcemy na siebie wziąć. Tej społecznej, za innych, a nawet tej za własne zachowanie.

To był dla mnie trudny film, nie ukrywam, że „The Square"" jest bardzo osobisty. Pytania, jakie zadaje sobie mój bohater, są moimi pytaniami: o współczesną moralność, o to kim jestem. Chciałbym bardzo, żeby widzowie wychodząc z kina też zastanowili się: „Jak zachowałbym się w tej sytuacji?". W Szwecji nastąpił w ostatnich latach wysyp strzeżonych osiedli. Wyraźny znak: nie interesuje nas to, co dzieje się za murem. To nie nasza sprawa. A nawet więcej – traktujemy to jak zagrożenie. Podobnie jak bohater „The Square" do biedniejszych dzielnic wolimy się na co dzień nie zapuszczać, może wręcz próbujemy ich nie zauważać. Nie chcemy dopuszczać do swojej świadomości, że obok nas żyją ludzie niezamożni, nie zawsze dający sobie radę z życiem. Uwagi o nierównościach traktujemy jak prowokację.

Prowokacja nie jest panu obca. W „The Square" na elitarne przyjęcie wpuścił pan nieoczekiwanie człowieka-małpę.

Kocham tę scenę: zderzenie kultury z pierwotnymi instynktami i podstawowymi emocjami. Ona zresztą była bardzo autentyczna. Zebraliśmy w sali balowej około trzystu statystów. Ubraliśmy ich elegancko, zanurzyliśmy w snobistycznej atmosferze. I wpuściliśmy do sali Terry'ego Notary'ego, niesamowitego aktora, który jest w Hollywood etatową „małpą". Grał między innymi w takich filmach jak „Wojna o planetę małp" czy „Kong: Wyspa czaszki". Niczego więcej nie trzeba było robić. I Terry po prostu zaszalał. Stworzył niesamowity happening, odarł ludzi z manier i masek, obnażył ich strach, tchórzostwo, ale i tęsknoty.

Sceptycznie podchodzi pan w „The Square" do roli reklamy, PR i mediów w nowoczesnych społeczeństwach.

To prawda. Robienie szumu, przyciąganie, szokowanie na zamówienie ma w sobie coś nieetycznego – rodzaj żerowania na czyjejś ciekawości, ale też naiwności. Ale z drugiej strony czy w dzisiejszym natłoku wydarzeń można inaczej ściągnąć społeczną uwagę?

Szwecja uchodzi za kraj o wysokiej stopie życiowej, demokratyczny, wciąż nadal dość opiekuńczy. Pan pokazuje, że w tym raju są pęknięcia.

Raj to był kiedyś. Skandynawia podlega tym samym prawom co reszta świata. Moja matka, która głęboko wierzyła w najpiękniej rozumiane komunistyczne idee, czuje się rozczarowana. Ale one były utopią i dzisiaj to wiemy. Wszyscy się zmieniliśmy, jak widzimy na ulicy żebraka, wrzucamy mu do czapki monetę. Ale gdybyśmy zgodzili się na podniesienie podatków o pół procent, to może dałoby się problem tego człowieka i jemu podobnych rozwiązać inaczej niż jałmużną. Takie refleksje też chcę wywoływać swoimi filmami. Wyrażam w swój niepokój. Bo przecież Christian jest na ekranie moim alter ego. Nawet, podobnie jak ja, ma dwie córki. I to od nas zależy, w jakim świecie nasze dzieci będą żyły.

Pana filmy odnoszą międzynarodowe sukcesy, „Turysta" miał nominację do Oscara. Ucieknie więc pan za ocean? Podobno ma pan już agenta w Stanach.

Mam, świetnego. Dostaję od niego sporo scenariuszy, ale to są głównie thrillery. A ja sobie obiecałem, że w swoich filmach nie będę ludzi zabijał. Dzisiejsze kino jest pełne brutalności, zbrodni, strachu. Nie chcę się w taki przemysł wpisywać. Z kolei komedie romantyczne z obowiązkowym happy endem są dla mnie zbyt słodkie. Więc czekam. Na coś, co będzie w zgodzie z tym, co mnie interesuje. A na razie raczej myślę o filmach kręconych po angielsku, ale w Europie, bo tutaj mam swoje sprawy.

Recenzja

Bohaterem „The Square" Rubena Ostlunda jest dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej, rozwiedziony, szukający czasem partnerki, z którą można spędzić noc bez zobowiązań. To nowoczesny człowiek sukcesu. Z codziennej rutyny wyrywa go zuchwała kradzież telefonu na ulicy.

43-letni szwedzki reżyser wcześniej w „Turyście" pokazał pokolenie, które nie przywykło do brania odpowiedzialności za innych. W „The Square" dalej obserwuje meandry współczesnej moralności, ale tym razem idzie dalej. Wychodzi poza układy rodzinne, pokazuje kondycję zamożnego zachodniego społeczeństwa i elity, które odcinają się od pozostałych warstw, zamykając się we własnym gronie.

Ostlund codzienne życie zderza ze sztuką, kulturę z prymitywnymi odruchami. „The Square" to zapis świata, który pielęgnuje poczucie samozadowolenia. Niewiele potrzeba, żeby w tym monolicie pojawiła się wyrwa, bo konflikty narastają też wewnątrz społeczeństw, nawet tych z pozoru idealnych. To bardzo ciekawe, niepokojące kino.  —bh

Sylwetka

Ruben Ostlund, reżyser

Urodził się w 1974 roku. W 2001 roku ukończył szkołę filmową w Göteborgu. Trzy lata później zadebiutował w fabule filmem „The Guitar Mongoloid", który zdobył nagrodę FIPRESCI na festiwalu w Moskwie. Potem były: „Involuntary" (2008), „Play" (2011), nagrodzony w Cannes w sekcji Certain Regard i nominowany do Oscara, znany także w Polsce, „Turysta". Ostatni rok przyniósł Ostlundowi canneńską Złotą Palmę za „The Square". Obecnie szwedzki reżyser przygotowuje film o modelkach „Trójkąt smutku".

Film
Już dzisiaj dowiemy się, kto wygrał Krakowską Nagrodę Filmową Andrzeja Wajdy! | 9 dzień 18. Mastercard OFF CAMERA
Film
Mastercard OFF CAMERA: Kraków zalany słońcem i ciekawymi filmami
Film
Największe katastrofy finansowe Hollywood ostatnich miesięcy. Na liście gwiazdy
Film
„Pierce” (reż. Nelicia Low) z Krakowską Nagrodą Filmową Andrzeja Wajdy Mastercard OFF CAMERA 2025!
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Film
Nieznane wywiady papieża Franciszka
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne