Kaseta magnetofonowa przeszła wprawdzie na emeryturę jako niedoskonała 50-latka, ale dla wielu ludzi jest wehikułem czasu pozwalającym wrócić do chwil, w których ważniejsza była treść niż forma, czyli doskonałość techniczna była mniej istotna niż wartość nagrania. W latach 70. i 80. ubiegłego wieku w naszym kraju pełniła rolę szczególną – była nośnikiem, na który nagrywano nie tylko ulubione piosenki, ale także koncerty lub nieraz poetyckie spotkania. Kopiowano na nią te najbardziej upragnione i najtrudniej dostępne. Początkujące kapele także swoje pierwsze utwory zapisywały na magnetofonowej kasecie – wielu w tym filmie dokumentalnym przyznaje się do takich korzeni.
Trzeba jeszcze dodać, że jej obwolutę zazwyczaj szczelnie pokrywały napisy ołówkiem, flamastrem czy długopisem. Kasety nagrywane były wówczas wielokrotnie, ponieważ nie były łatwo dostępne. Ale darzono je wielkimi względami, gdyż po wielkich szpulach – dawały możliwość mobilności.
Do 1963 roku muzyki można było słuchać jedynie z radia lub drogich płyt winylowych. Właśnie w tym roku Lou Ottens, wraz z zespołem inżynierów z Philipsa (widzowie zobaczą tych fachowców po latach oraz usłyszą ich wspomnienia) opracował zupełnie nowy system nagrywania i wyprodukował pierwszą kasetę magnetofonową. Ten nowy wynalazek wywołał prawdziwą rewolucję w muzyce.
Dziś magnetyczna kaseta magnetofonowa przegrywa technicznie z zapisem cyfrowym, ale w pamięci wielu pozostanie od niego ważniejsza, bo przecież jakość dźwięku nie zawsze jest decydująca. I właśnie ci, którzy to rozumieją, nie zrezygnowali z kaset magnetofonowych. A one przeżywają drugą młodość w czasie, gdy perfekcja nie jest już przedmiotem podziwu, ale dolegliwością.
Fani kaset do dziś je wydają, zbierają i ich słuchają – dowodzą autorzy dokumentu zrealizowanego w różnych krajach. Jak się okazuje – sentyment do kasety magnetofonowej jest ponadnarodowy i nieprzypisany do wieku. Wśród jej miłośników są ludzie bardzo młodzi i mocno dojrzali.