Sylwester Chęciński. Mistrz ciepłego humoru

Zmarł Sylwester Chęciński, twórca kultowych komedii. Przez wiele dekad był życzliwym obserwatorem Polski, z jej przywarami i absurdami.

Publikacja: 09.12.2021 17:47

„Sami swoi” to film, którym Sylwester Chęciński (1930–2021) zyskał nieprzemijającą popularność

„Sami swoi” to film, którym Sylwester Chęciński (1930–2021) zyskał nieprzemijającą popularność

Foto: EAST NEWS

Był człowiekiem skromnym, życzliwym. Miał w sobie staromodną, rzadko już spotykaną przyzwoitość i niewymuszone poczucie humoru. Kina nigdy nie traktował jak trampoliny do sławy. Było jego pasją, której podporządkował życie. Mieszkał we Wrocławiu, z dala od ośrodków władzy, układów, blichtru. I stamtąd przyglądał się Polsce.

W świadomości widzów Sylwester Chęciński funkcjonuje głównie jako twórca komedii. Jego nakręcona w latach 1967-77 trylogia „Sami swoi”, „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć” podbiła publiczność, stała się kultowa. W historii latami walczących o miedzę przesiedleńców ze Wschodu Chęciński postawił na pełny realizm. Przyglądał się Polsce, wiecznie skłóconej i podzielonej. I z przymrużeniem oka portretował czas socjalizmu. Teraz, gdy „nowe wraca”, wiele filmowych dialogów stało się przeraźliwie aktualnych. Choćby ten: „No sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”... A jak inaczej w czasach narastającej agresji i hejtu, wygląda „śmieszny” konflikt Kargulów i Pawlaków.

Jednak portretując Polaków Chęciński nigdy nie pozwolił sobie na szyderstwo. Nie tylko w swojej najsłynniejszej sadze, ale też w „Rozmowach kontrolowanych” - rozgrywającej się w stanie wojennym komedii, w której portretując czas upadku demokracji i ograniczenia swobód obywatelskich skutecznie łączył konwencje Barei i Munka.

Zakochani w ciepłym humorze Chęcińskiego zapominamy czasem, że był on również twórcą obrazów sensacyjnych, obyczajowych, dramatu wojennego. Nie bez powodu nazywano go czasem malarzem polskich charakterów. A realizując swoje filmy, nawet w czasach, gdy inni wciąż ze szczyptą pogardy wypowiadali się o „komercji”, on zawsze podkreślał, jak bardzo zależy mu na na widzach.

Czytaj więcej

Nie żyje Sylwester Chęciński, reżyser "Samych swoich" i "Wielkiego Szu"

Sylwester Chęciński urodził się w Suścu na Zamojszczyźnie w 1930 roku. Początek wojny jego rodzina spędziła w Zamościu. Mieszkali pomiędzy obozami w Bełżcu i Majdanku, w dziecięcych wspomnieniach zostały mu obrazy Żydów uciekających z transportów i trupy na ulicy. Także towarowy wagon, którym uciekając przed wkraczającymi Rosjanami jechał z rodzicami w głąb kraju, pod Częstochowę, gdzie żyli bliscy ojca. Tamten czas zostawił też w nim traumę, której nie pozbył się do późnych lat: nigdy nie pogodził się z tym, że jego ojciec podpisał volkslistę.

Po wojnie Chęciński przeniósł się na Ziemie Zachodnie. Tam, w pół-zawodowym teatrze ktoś mu powiedział: „W Łodzi powstała szkoła filmowa. Jedź”. W okresie stalinizmu uczelnia przy ulicy Targowej była oazą wolności. Chęciński nadrabiał zaległości w wykształceniu, studia rozbudziły w nim ambicje i nadzieje. A potem podjął jedną z najważniejszych decyzji swojego życia. Powstająca we Wrocławiu wytwórnia filmowa zaoferowała etaty pięciu absolwentom łódzkiej filmówki. Zgłosił się i został w tym mieście na zawsze.

Uczył się kina jako asystent Wajdy czy Lenartowicza, a w 1961 roku zadebiutował filmem „Historia żółtej ciżemki”. Wstydził się: starsi koledzy stworzyli polską szkołę filmową, a on zrobił bajkę dla dzieci. Jednak debiut otworzył mu drogę do filmu, który jemu samemu był zawsze najbliższy. W „Agnieszce 46” rozliczał się z czasem wojny. Nie pokazywał walki, śmierci, bohaterstwa. Portretował dwoje samotnych, pokaleczonych ludzi, którzy mimo uczucia nie potrafili sobie nawzajem zaufać.

Pierwsza część trylogii o Kargulach i Pawlakach powstała w 1967 roku. Ale szukał odskoczni. Dwa lata później zrealizował film sensacyjny „Tylko umarły odpowie”. Jego wielkim sukcesem był też inny psychologiczny kryminał „Wielki Szu” (1982) - obraz wyjątkowy, różny od tych, jakie wówczas królowały na ekranach. Wychodzący z więzienia szuler był tu człowiekiem samotnym, uzależnionym od adrenaliny i hazardu, nie mającym poczucia, że dobrze w życiu obstawił. Były w tym filmie niejednoznaczność, całkowity brak moralizatorstwa. I jak zawsze – spojrzenie na Polskę. Tym razem gierkowską, z rozbudzonym apetytem na lepsze życie, a przecież wciąż siermiężną.

Czas po transformacji nie był dla Sylwestra Chęcińskiego łaskawy. Nie umiał walczyć, przebijać się na trudnym rynku. W 1991 roku odszedł ze studia Kadr na emeryturę. Realizował spektakle dla Teatru Telewizji. W 2005 roku nakręcił telewizyjny film „Przybyli ułani”. Swój ostatni. Tęsknił za kamerą, ale nie obwiniał nowych układów. Przyznawał, że nie potrafił znaleźć tekstu, który by go zafrapował. A, jak twierdził, „nie chciał robić złych filmów.

Ciężko znosił czas pandemii i izolacji. Chorował na serce, czuł się bardzo samotny. Niedawno rozmawialiśmy przez telefon. Mówił, że już bardzo mu ciężko żyć. Zapamiętam to, co powiedział mi kiedyś, gdy spytałam go, co jest ważne w życiu. „Ład w człowieku”.

Był człowiekiem skromnym, życzliwym. Miał w sobie staromodną, rzadko już spotykaną przyzwoitość i niewymuszone poczucie humoru. Kina nigdy nie traktował jak trampoliny do sławy. Było jego pasją, której podporządkował życie. Mieszkał we Wrocławiu, z dala od ośrodków władzy, układów, blichtru. I stamtąd przyglądał się Polsce.

W świadomości widzów Sylwester Chęciński funkcjonuje głównie jako twórca komedii. Jego nakręcona w latach 1967-77 trylogia „Sami swoi”, „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć” podbiła publiczność, stała się kultowa. W historii latami walczących o miedzę przesiedleńców ze Wschodu Chęciński postawił na pełny realizm. Przyglądał się Polsce, wiecznie skłóconej i podzielonej. I z przymrużeniem oka portretował czas socjalizmu. Teraz, gdy „nowe wraca”, wiele filmowych dialogów stało się przeraźliwie aktualnych. Choćby ten: „No sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”... A jak inaczej w czasach narastającej agresji i hejtu, wygląda „śmieszny” konflikt Kargulów i Pawlaków.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Mastercard OFF CAMERA: Kobiety wygrywają
Film
Rekomendacje filmowe: Komedia z Ryanem Goslingiem lub dramat o samobójstwie nastolatka
Film
Cannes 2024: Złota Palma dla Meryl Streep
Film
Mohammad Rasoulof represjonowany. Władze Iranu chcą, by wycofał film z Cannes
Film
Histeria - czyli historia wibratora
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej