„Jak powstało »Przesłuchanie«” to jednak nie tylko zapis perypetii ukazujących długą i skomplikowaną drogę do widza, jaką przebył ten nakręcony w 1981, a skierowany do rozpowszechnienia dopiero w 1989 roku obraz, ale i precyzyjna diagnoza tego, czym był komunizm „a la Polonaise” w swoim przedagonalnym stadium.
Dość przeczytać zamykający książkę stenogram z kolaudacji filmu, która miała miejsce 23 kwietnia 1982 roku w Ministerstwie Kultury i Sztuki. „Wiedziałem, że dyskusja będzie ciekawa – wspomina Bugajski. – Ale to, co nastąpiło, przeszło oczekiwania wszystkich. Członkowie komisji kolaudacyjnej, rozparzeni sukcesem stanu wojennego, rozbuchaną propagandą w prasie i telewizji, poszli na całość. Upiory Żdanowa, Berii, Bermana unosiły się nad głowami natchnionych mówców, zachęcając ich do prawdziwie rewolucyjnej bezkompromisowości”. Oto co mieli do powiedzenia niektórzy członkowie tamtej komisji, było nie było, także twórcy filmowi. Mieczysław Waśkowski: „Ten film po prostu nie powinien być za nasze pieniądze zrobiony”, Jerzy Hoffman: „Film ten kipi namiętnością nienawiści”, Czesław Petelski: „Absolutnie Waśkowski ma rację: jest to film wredny, obrzydliwy (...) antysocjalistyczny. Zrobiony z przyczyn wyłącznie propagandowych. Z jawnej nienawiści do tego, co się dzieje dalej i będzie działo jutro”, Bohdan Poręba: „Ten film kłamie od początku do końca”.
Ten „zakłamany” film w 1989 roku na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zdobył niemal wszystkie możliwe nagrody, a rok później w Cannes Krystyna Janda odtwarzająca postać głównej bohaterki, Toni Dziwisz, nagrodzona została za najlepszą rolę kobiecą. Happy end? Niekoniecznie. Bugajski po latach wyreżyserował „Generała Nila”. I znów powstało dzieło wybitne, które jednak zdaniem niektórych ludzi, może bardziej jeszcze opiniotwórczych niż tamci, z tego samego środowiska, najlepiej byłoby schować na zawsze do szafy pancernej. Wypadałoby powtórzyć pytanie, jakie ponad pół wieku temu w zbliżonej formie postawił Marek Hłasko: jak długo będziemy czekać, by móc usłyszeć prawdę o tym, cośmy sami przeżyli w naszym kraju?
Warto zwrócić uwagę na to, co Ryszard Bugajski mówi o prehistorii powstania „Przesłuchania”. Otóż marzył o zrealizowaniu filmu według „Ciemności w południe” Arthura Koestlera. Po Sierpniu ’80, gdy ta mrzonka stała się jakby nieco realna, reżyser doszedł do wniosku, że tragiczna historia powieściowego Rubaszowa, którego pierwowzorem był partyjny ideolog sowiecki Bucharin, nikogo w Polsce nie będzie obchodziła. Pomyślał następnie o książce Stanisława Wygodzkiego „Zatrzymany do wyjaśnienia”, zastanowił się jednak, „dlaczego, do diabła, mamy opowiadać historię komunisty, kogoś, kto poniekąd sam jest winien tych wszystkich zbrodni i nieszczęść?”.
Dziś wydaje się to oczywiste, ale na początku ostatniej dekady zeszłego wieku takie myślenie było wyważaniem szczelnie zamkniętych drzwi.