Reklama

Słowiańskie poczucie humoru

Rozmowa z Bartkiem Konopką, reżyserem nominowanego do Oscara filmu dokumentalnego „Królik po berlińsku”

Publikacja: 02.02.2010 17:59

Bartek Konopka

Bartek Konopka

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

[b]Rz: Czy jest pan zaskoczony nominacją? [/b]

[b]Bartek Konopka:[/b] To zdarzenie w kategorii cudu. Wybory dokonywane są w innym kraju, kulturze. Do tego nie wiadomo, jak wyglądają inne pretendujące w tej kategorii filmy. Trudno na cokolwiek liczyć. Owszem, denerwowałem się, bowiem ludzie, którzy nam kibicują, a także ci z branży mówili, że mamy dużą szansę, bo nasz „Królik po berlińsku” jest oryginalny. Amerykanie dolewali oliwy mówiąc, że jest rodzynkiem w gronie ośmiu filmów ze skróconej listy nominowanych - jedynym europejskim wśród siedmiu amerykańskich. Mimo wszystko starałem się nie przywiązywać do myśli, że może się udać, choć przyznaję, że dziś od rana nie mogłem się na niczym skupić.

[b]Jak pan sądzili, za co pański dokument został doceniony? [/b]

Trudno obiektywnie ocenić własną pracę. Mogę przytoczyć tylko opinie widzów. Już wcześniej pokazywaliśmy film m.in. na festiwalu w Kanadzie i w Hampton w USA. Był bardzo ciepło przyjmowany, widzowie żywo reagowali, mówiąc, że jest zaskakujący, bo w lekki sposób, ze słowiańskim poczuciem humoru opowiada skomplikowaną i do tego tragiczną historię muru berlińskiego, trudną do streszczenia w kinie w kilkadziesiąt minut. Może też znaleźliśmy nowatorski sposób opowiadania, którego jeszcze nikt w dokumencie nie zastosował - relacjonowanie zdarzeń z punktu widzenia królików. To oczywiście wariacki pomysł. Wiele osób przestrzegało nas, że nie wypali, ale zawzięliśmy się i zrobiliśmy. Pracowaliśmy aż cztery lata. Długo szukaliśmy odpowiedniego języka dla filmu, punktu odniesienia. Najbliżej było nam do „Zeliga” Allena, który jest udawanym dokumentem, chociaż fabułą. Nasz film też w 70 procentach jest udawany, wymyślony. Dopiero jak po trzech latach wpadłem na pomysł, żeby skorzystać z konwencji filmu przyrodniczego, wszystko zaczęło się układać. Po prostu usłyszyłem w głowie głos Krystyny Czubówny i potem już, w czasie montażu - towarzyszył mi przez cały czas.

[b] Jak pan ocenia konkurentów nominowanych w pańskiej kategorii? [/b]

Reklama
Reklama

Nie widziałem żadnego z tych filmów. Nie byłem w USA, bo realizowałem wtedy swój film fabularny „Lęk wysokości”. Tym bardziej jest miłe, że bez specjalnego lobbowania i promocji „Królik po berlińsku” sam się obronił.

[b]Czy dzisiejsza nominacja do Oscara zatrzyma pana na dłużej przy dokumencie? [/b]

Robi się taki film, jaki jest moment w życiu, a czy to fabuła, czy dokument - nie ma znaczenia. Na razie lepiej czuję się w dokumencie, ale szukam też możliwości wypowiedzi na pograniczu obu gatunków. Będzie jak będzie, nie układam żadnego programu artystycznego na przyszłość.

[b]Gdzie zastała pana informacja o nominacji do Oscara?[/b]

W centrum festiwalowym w Rotterdamie. Jestem tu ze studiem Andrzeja Munka, m.in. by promować „Lęk wysokości”. Nie jest jeszcze gotowy, ale już zmontowaliśmy 10-minutowy promocyjny klip. Spotykamy się tu z selekcjonerami festiwali i agentami sprzedaży. W ten sposób wychodzimy z przyjaciółmi w świat, starając się w nim znaleźć miejsce dla nas i naszej twórczości.

[ramka]Czytaj także [link=http://www.rp.pl/artykul/86163,428370_Glos__ktory_pomogl_filmowi__.html" "target=_blank]rozmowę z Krystyną Czubówną[/link], lektorką filmu[/ramka]

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama