Pytanie to zadają tym razem trzej mistrzowie kina – Ermanno Olmi, Abbas Kiarostami i Ken Loach. Co ciekawe, na pomysł filmu wpadł teherańczyk Kiarostami, który zaprosił do współpracy Włocha i Anglika.
Każdy z nich wyreżyserował inną opowieść o pasażerach pociągu jadącego ze wschodu do Włoch. W noweli Ermanno Olmiego stary profesor wraca z posiedzenia farmakologów w Wiedniu do rodzinnego Rzymu, marząc po drodze o młodej kobiecie, którą spotkał w austriackiej firmie. Na laptopie wystukuje do niej list, odbywając jednocześnie podróż w przeszłość.
Abbas Kiarostami opowiada z kolei o 25-letnim żołnierzu, który ma towarzyszyć apodyktycznej i władczej wdowie po generale jadącej na uroczystość ku czci zmarłego męża. We fragmencie zaś zrealizowanym przez Kena Loacha kibicowi piłkarskiemu szkockiego Celticu kradnie bilet mały emigrant z Albanii, którego rodzina nie ma pieniędzy, by dojechać do Rzymu do czekającego tam ojca.
Czy wynika z tego filmu, jacy jesteśmy? Wszelkie uogólnienia są trudne i grożą popadnięciem w schematy. Ale Olmi, Kiarostami i Loach starają się choćby naszkicować narodowe cechy, pokazać odmienności tradycji i kultury. Rejestrują też pewien dziejowy przełom. W gruncie rzeczy najgłębsze różnice w sposobie myślenia i zachowania dzielą nie nacje, lecz pokolenia.
Bardzo to ciekawy film. Raz jeszcze okazało się, że wielkich twórców, nawet jeśli pochodzą z różnych stron i z różnych kultur, łączy podobna wrażliwość i uważne spojrzenie na świat.