Alkoholik. Narkoman. Drobny włamywacz. Człowiek dręczony przez traumę z dzieciństwa i obsesje. Trzynastoletni James Ellroy znalazł swoją matkę w mieszkaniu – nagą i uduszoną. Po latach tragedia zainspirowała go do napisania "Czarnej Dalii" (1987), która przyniosła mu rozgłos. W posłowiu do kolejnego wydania książki wyznał, że matka pociągała go seksualnie.
Jak widać, życie Jamesa Ellroya to materiał na czarny kryminał. Jako pisarz przelał trawiące go koszmary na papier. W powieściach stworzył gęsty, budzący grozę portret ukochanego Los Angeles i zaludnił miasto postaciami gliniarzy – zamieszanych w zbrodnie, ale mimo wszystko świadomych, gdzie przebiega granica między dobrem a złem.
Takich bohaterów kocha Hollywood. Dlatego chętnie sięga po powieści Ellroya. Curtis Hanson wspaniale zekranizował "Tajemnice L.A.", Brian De Palma nakręcił "Czarną Dalię".
Jednak dla ambitnego pisarza to za mało. James, który uważa się za lepszego niż Chandler, sam postanowił stworzyć tekst dla kina. W pracy nad scenariuszem "Królów ulicy" pomagali mu Kurt Wimmer i Jamie Moss, a film wyreżyserował David Ayer.
Zaczyna się nawet obiecująco. Detektyw Tom Ludlow wstaje z łóżka z bronią gotową do strzału. Idzie do łazienki i na widok własnej twarzy w lustrze wymiotuje. To facet z pokiereszowaną psychiką – twardziel, który działa tam, gdzie nie sięga prawo.