Po raz 25-ty (choć festiwal pod inną nazwą odbywa się już od 1978 roku) w ośrodku narciarskim Sundance i kilku innych miastach w amerykańskim stanie Utah widzowie mogą rozkoszować się filmami, których próżno szukać w naszych kinach. Impreza ta ma bowiem niewiele wspólnego z wysokobudżetowymi widowiskami, o których często możemy usłyszeć przy okazji rozdawania Złotych Globów, czy oscarowej gali. Tutaj stawia się na wybrednego widza, który chce poznać produkcje niezależne, rzadko wychodzące poza małe studyjne kina.
Festiwal jest też szansą dla niezależnych twórców na pokazanie się szerszej publiczności. Uhonorowani w Sundance artyści często przebijają się do Hollywood i w „Fabryce Snów” tworzą dzieła, które później podbijają światowe kina.
Bracia Coen, Kevin Smith, Steven Soderbergh, Bryan Singer, Paul Thomas Anderson, Robert Rodriguez, Quentin Tarantino, czy Jim Jarmusch to tylko niektórzy reżyserzy, których kariera rozpoczęła się w tym małym ośrodku narciarskim.
To właśnie w Sundance widzowie mogli jako pierwsi obejrzeć filmy, które później poruszyły kinomaniaków na całym świecie. Wśród nich m.in. "Piła", "Blair Witch Project", "Wściekłe psy", "Wynalazek", "Mała Miss", "El Mariachi", "Clerks - Sprzedawcy", czy "Seks, kłamstwa i kasety wideo".
W tym roku na podbój kinematografii szansę ma 120 filmów z 21 krajów. W przeglądzie uczestniczą nie tylko produkcje fabularne, ale też dokumenty, filmy krótkometrażowe, czy animacje. Na otwarcie Sundance po raz pierwszy w historii festiwalu wybrano właśnie film animowany – „Mary and Max”, nagrodzonego Oscarem Adam Elliota.