Pogrzeb dawnych marzeń

W „Drodze do szczęścia” Mendesa rewelacyjne kreacje tworzą Kate Winslet i Leonardo DiCaprio

Publikacja: 29.01.2009 01:02

"Droga do szczęścia"

"Droga do szczęścia"

Foto: Materiały Promocyjne

Amerykanie coraz rzadziej kręcą filmy o pucybutach, którzy zostają milionerami. Razem z kryzysem jak bańka mydlana pękł amerykański sen. Nawet filmy hollywoodzkie pełne są dziś goryczy.

[srodtytul]Społeczeństwo po przejściach[/srodtytul]

Akcja „Drogi do szczęścia” toczy się w latach 50. ubiegłego stulecia. Od tamtej pory minęła cała epoka. Społeczeństwo amerykańskie przeżyło burze wojny wietnamskiej, rewolucję obyczajową dzieci kwiatów, aferę Watergate, tragedię 11 września 2001 roku i burzący poczucie bezpieczeństwa lęk przed terroryzmem, wreszcie inwazję na Irak.

Ale film Mendesa brzmi niepokojąco współcześnie. Może dlatego, że jedno się nie zmieniło: dziś tak samo umierają marzenia. Trzeba mieć dużo siły, żeby żyć pod prąd, żeby z wiekiem nie obrosnąć w dobra materialne i nie wpisać się w wyścig do akceptowanego społecznie sukcesu, żeby nie zapomnieć o młodzieńczym buncie. Ale konformizm kryje nierzadko wiele rozczarowań, kompromisów i osobistych niespełnień.

Anglik Sam Mendes już w filmowym debiucie, nagrodzonym Oscarem „American Beauty”, opowiedział o fałszu amerykańskiego snu, o ludziach sukcesu doby wielkiej prosperity, którzy ukryci za nieschodzącym z twarzy uśmiechem, za ścianami wygodnych domów i różami starannie pielęgnowanymi w ogródkach noszą w sobie niepokój, obłudę i poczucie braku sensu.

„Droga do szczęścia”, ekranizacja powieści Richarda Yatesa, ma podobny punkt wyjścia. Młode małżeństwo z dwojgiem dzieci mieszka w schludnym domu w spokojnej okolicy, gdzie sąsiedzi co rano mówią sobie „dzień dobry”, a panie wymieniają się kulinarnymi przepisami. Frank jeszcze jako zbuntowany chłopak obiecał sobie, że nie upodobni się do ojca, nieciekawego faceta, któremu życie przeciekło przez palce. Teraz pracuje w tej samej firmie co on. April chciała zostać aktorką, ale nie starczyło jej talentu, by odnieść sukces.

[srodtytul]Tęsknota za Paryżem [/srodtytul]

Oboje dawno pogrzebali marzenia. Podobnie jak bohaterowie „American Beauty” żyją w udającym szczęście letargu. Ale kobieta buntuje się. Raz jeszcze próbuje się zerwać do lotu.

Chce rzucić wszystko i z rodziną przenieść się do Paryża, jawiącego się jej jako symbol wolności. Do miasta, za którym tęsknił zawsze jej mąż. Ma nadzieję, że tam zaczną życie od nowa. Lepsze, piękniejsze, w zgodzie ze sobą.

Dokonanie takiej rewolucji nie jest jednak proste. Nieplanowana ciąża burzy plany. A może jest tylko pretekstem, by zrezygnować z szaleństwa? W końcu łatwej zafundować sobie kochankę lub kochanka, niż ruszyć w nieznane. Takie są reguły gry w społeczeństwie. Tylko wypuszczony z zakładu psychiatrycznego wariat (wspaniała rola Michaela Shannona) może wygarnąć prawdę, wyrwać z samozadowolenia, jak dziecko zawołać: „Król jest nagi”.

Mendes zrobił film o konformizmie. Mała stabilizacja, propozycja zawodowego awansu, kolacja z sąsiadami mają swoją wartość. Kobieta jeszcze próbuje się bronić przed powolnym umieraniem za życia. Czuje do męża żal i odrazę. Wyrzuca go z sypialni, poniża. Doprowadza do awantur, wpada w histerię. Kiedy pewnego ranka przywita go uśmiechem, wydaje się, że wszystko wraca do normy. Ale April wie, że to ostatni moment, w którym jeszcze może ratować siebie. Nawet jeśli zapłaci najwyższą cenę.

[srodtytul]Wielkie aktorstwo Winslet i DiCaprio[/srodtytul]

„Droga do szczęścia” zaczyna się jak przegadana telenowela, ale z każdą chwilą narasta w niej dramat czy wręcz tragedia. Kamera obserwuje bohaterów z bardzo bliska. A ma kogo. Taka para jak Kate Winslet i genialny, znów niesprawiedliwie pominięty w nominacjach oscarowych Leonardo DiCaprio nie zdarza się na ekranie często. Kiedyś wystąpili razem w „Titanicu”, ale wówczas scenariusz melodramatu wtłaczał ich w zbyt słodki schemat.

Teraz naprawdę mają co grać. I pokazują swoje możliwości. Są równie przejmujący w krzyku, jak w niemej rozpaczy. Drobne drgnięcia mięśni ich twarzy, pustka w oczach, uśmiech, za którym skrywają życiową klęskę... Taki portret ludzi przegranych rzadko oglądamy na ekranie. To głównie dzięki nim ten film, toczący się w realiach Ameryki lat 50., brzmi niepokojąco współcześnie i uniwersalnie.

[ramka][b]Najsłynniejsze pary ekranu[/b]

[srodtytul]Katherine Hepburn i Spencer Tracy[/srodtytul]

Po raz pierwszy zagrali razem w „Kobiecie roku” (1942). Podobno na początku ich znajomości Tracy uważał Hepburn za lesbijkę. Ona wolała nosić spodnie niż suknie, zawsze mówiła to, co myśli. On był głęboko wierzącym katolikiem, zmagającym się z alkoholizmem. Jednak przeciwieństwa przyciągały się na ekranie. Zagrali w dziewięciu filmach, tworząc znakomity duet w komediach o wojnie płci. Związali się także w życiu osobistym, choć Tracy nigdy nie rozwiódł się z żoną.

[srodtytul]Lauren Bacall i Humphrey Bogart[/srodtytul]

Widziałem twoje zdjęcia próbne” – powiedział Humphrey Bogart do Lauren Bacall, gdy spotkali się na planie „Mieć i nie mieć” (1944). „Czeka nas dużo zabawy” – podsumował. Miał 44 lata, był gwiazdorem.

19-letnia Bacall dopiero zaczynała karierę, z trudem opanowywała tremę. Ale coś zaiskrzyło. Zostali parą na ekranie i poza nim. Zagrali m.in. w „Wielkim śnie” i „Key Largo”.

Dla Bogarta małżeństwo z Bacall było wytchnieniem po trzech nieudanych związkach.

[srodtytul]Elizabeth Taylor i Richard Burton[/srodtytul]

Poznali się na planie „Kleopatry” (1963). Taylor grała egipską królową. Burton zakochanego w niej Marka Antoniusza. Romans kwitł także poza ekranem. Rok później zostali małżeństwem. Ich związek przetrwał dziesięć lat. Rozwiedli się... by 16 miesięcy później ponownie wziąć ślub i rozstać się ostatecznie w 1976 r., gdy Burton znowu zaczął pić na umór. Mimo niesłychanie burzliwego związku stworzyli znakomite kreacje we wspólnych filmach, m.in. w „Kto się boi Virginii Woolf”, „Brodźcu”.

[srodtytul]Diane Keaton i Woody Allen[/srodtytul]

Występowali razem m.in. w „Śpiochu”, „Miłości i śmierci”. Jednak tytuł najwspanialszej muzy Woody’ego Allena przypadł Diane Keaton dzięki „Annie Hall” (1977). W tej komedii Keaton i Allen zagrali po części samych siebie. Ona niezależną, choć neurotyczną kobietę.

On intelektualistę niepotrafiącego uwolnić się od własnych obsesji.

Byli parą również prywatnie. Tytuł muzy Allena musiała jednak oddać, gdy nowojorski reżyser związał się z Mią Farrow.

[srodtytul]Meg Ryan i Tom Hanks[/srodtytul]

Meg Ryan zwykle grała słodką, ciut narwaną dziewczynę z sąsiedztwa. Tak została królową komedii romantycznych, ulubienicą Ameryki. Ale nie osiągnęłaby sukcesu, gdyby nie Tom Hanks. Pozwalał błyszczeć Meg, grając u jej boku sympatycznego przeciętniaka. Była jego towarzyszką podróży na wyspę Waponia w „Joe kontra Wulkan” (1990), jechała do Toma przez pół Ameryki w „Bezsenności w Seattle” (1993) i kłóciła się z nim, by ostatecznie paść mu w ramiona w „Masz wiadomość” (1998).

[i]Rafał Świątek[/i][/ramka]

[i]podyskutuj z autorką

[mail=b.hollender@rp.pl]b.hollender@rp.pl[/mail][/i]

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu