Mistrz klimatu

Jego nazwisko nie jest znane szerokiej widowni, ale Nuri Bilge Ceylan, reżyser wchodzących na ekrany "Trzech małp", to twórca hołubiony przez krytyków, mający swój własny, niepowtarzalny styl.

Publikacja: 23.04.2009 19:53

"Trzy małpy"

"Trzy małpy"

Foto: Gutek Film

Ceylan jest ulubieńcem festiwalu canneńskiego. W 1995 roku trafił tam jego krótki obraz „Koza”. W 2002 Grand Prix jury dostał „Uzak”, w 2006 roku — nagrodę FIPRESCI zgarnęły „Klimaty”. „Trzy małpy” przyniosły mu w ubiegłym roku tytuł najlepszego reżysera festiwalu.

— Nie chcę nikogo przekonywać, ani niczego wyjaśniać — powiedział dwa lata temu w wywiadzie dla francuskiego „Liberation”. — Widz ma prawo do własnego zdania. Ja tylko obserwuję życie. Jak ktoś, kto patrzy na nieznajomą parę w kawiarni i zastanawia się, kim są ludzie siedzący przy stoliku obok, co ich łączy, jak mają problemy.

W „Trzech małpach” też Ceylan nie ocenia. Opowiada o współczesnej moralności. W ubogiej dzielnicy Stambułu, w domu przy wylotowej drodze, toczy się dramat. Kierowca znanego polityka bierze na siebie winę swego pracodawcy i za odpowiednie wynagrodzenie przyznaje się do spowodowania wypadku drogowego, w którym zginął człowiek. Na dziewięć miesięcy idzie do więzienia. W tym czasie jego żona nawiązuje z pracodawcą męża romans. Takiego człowieka atrakcyjna, lecz prosta kucharka, jeszcze dotąd w życiu nie spotkała.

Gdy okaże się, że jest dla niego wyłącznie kochanką na chwilę, oszaleje z miłości, a dorosły syn stanie w jej obronie. Stary kierowca po wyjściu z więzienia będzie musiał stawić czoła rodzinnej tragedii. Ale on też się zmieni. Będzie już wiedział, że świat jest pełen moralnego brudu. Będzie człowiekiem przegranym, ale chroniąc swoją rodzinę, nie cofnie się przed rozwiązaniami amoralnymi.

Ceylan opowiada o winie, karze i odpowiedzialności za własne czyny. Ale również o konsekwencjach ignorowania i ukrywania prawdy i o życiu wśród pozorów.

„Trzy małpy” są dziełem uniwersalnym, podobnie jak i inne filmy tego tureckiego reżysera, w których na próżno by szukać śladów egzotyki czy analiz społeczeństwa zawieszonego między Europą i Azją. Ceylan woli przyglądać się chorobom XXI wieku — samotności, nieumiejętności kochania, ambiwalencji moralnej.

Miał zostać inżynierem. Twierdzi, że jego życie zmieniła lektura autobiografii Romana Polańskiego. Właśnie po przeczytaniu „Roman by Roman” postanowił zostać reżyserem. Zdał do szkoły filmowej, ale rzucił ją po dwóch latach, żeby stanąć za kamerą. Jest artystą niezależnym ma do swoich obrazów bardzo osobisty stosunek. Robi przy nich wszystko: pisze scenariusze, przygotowuje scenografię, reżyseruje, montuje, produkuje. Nie zatrudnia zwykle zawodowych aktorów: na ekranie pojawiają się członkowie jego rodziny: żona, matka, ojciec.

Nuri Bilge Ceylan jest mistrzem nastroju. W nagrodzonym w 2002 roku w Cannes „Uzaku” opowiedział historię wziętego fotografika. Człowieka nie umiejącego podtrzymać żadnego związku: z byłą żoną, z rodziną, z bezrobotnym kuzynem przyjeżdżającym z prowincji. To był film o wielkiej życiowej klęsce, o impasie, z którego nie ma wyjścia. Jest w „Uzaku” scena, w której artysta i jego kuzyn łapią w pułapkę mysz. I muszą ją zabić, zanim rzucą się na nią koty. Bo oni obaj są jak ta mysz. Bez nadziei i wiary, że może być lepiej.

Nakręcone cztery lata później „Klimaty” były kolejną wiwisekcją współczesnego inteligenta. Tu też Ceylan opowiedział o mijaniu się ludzi i miłości, która przechodzi obok, bo nie chcemy się do niej przyznać, może zbyt dumni, może za bardzo obolali po różnych doświadczeniach, może zbyt niecierpliwi, nieufni, nieuważni. I znów nie pozwolił sobie na moralizatorstwo. Powiedział: „ja sam taki jestem”: zagrał w „Klimatach” profesora, a w rolę zakochanej w nim dziewczyny wcieliła się jego żona. W jednej z najbardziej poruszających scen kamera obserwuje nieruchomo w twarz kobiety, po której płyną łzy, a wokół pada śnieg. Ten bezruch uprzytomnia widzowi, jak bardzo bolą samotność, izolacja, brak nadziei pozwalającej podjąć walkę. Tylko tyle i aż tyle. Kino Ceylana na swój własny styl. Długie ujęcia jednych znudzą, innym pozwolą uważniej przyjrzeć się światu.

Pada tu niewiele słów, akcja jest klarowna i mało skomplikowana. — Ludzie są szczęśliwi z bardzo prostych powodów i nieszczęśliwi z jeszcze prostszych — przekonuje reżyser i w tym stwierdzeniu ukryte jest jego artystyczne kredo.

Wchodzące właśnie na ekrany „Trzy małpy” są najbardziej komercyjnym z obrazów Ceylana. Reżyser zaangażował nawet operatora i zawodowych aktorów. Warto ten obraz obejrzeć i przyjrzeć się twórczości tego reżysera — osobnego i bardzo wrażliwego.

Ceylan jest ulubieńcem festiwalu canneńskiego. W 1995 roku trafił tam jego krótki obraz „Koza”. W 2002 Grand Prix jury dostał „Uzak”, w 2006 roku — nagrodę FIPRESCI zgarnęły „Klimaty”. „Trzy małpy” przyniosły mu w ubiegłym roku tytuł najlepszego reżysera festiwalu.

— Nie chcę nikogo przekonywać, ani niczego wyjaśniać — powiedział dwa lata temu w wywiadzie dla francuskiego „Liberation”. — Widz ma prawo do własnego zdania. Ja tylko obserwuję życie. Jak ktoś, kto patrzy na nieznajomą parę w kawiarni i zastanawia się, kim są ludzie siedzący przy stoliku obok, co ich łączy, jak mają problemy.

Pozostało 87% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu