[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,388746.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b]
To nietypowy musical, bo bez łatwego happy endu. Śledzimy losy bohaterów przez cztery lata pobytu w nowojorskiej szkole, gdzie uczą się muzyki, śpiewu, tańca i aktorstwa. I rozstajemy się z nimi, gdy rozpoczynają samodzielne życie. Są zdolni, pełni wiary w siebie, ale nie mają pewności, czy odniosą sukces.
"Fame" zrywa ze schematami, przeciwstawia się dziesiątkom musicalowych opowieści rozgrywających się w świecie rozrywkowego biznesu. Ich bohaterami też byli utalentowani debiutanci, ale dla nich droga do zwycięstwa okazywała się łatwa. Owszem, musieli przetrwać intrygi ze strony zawistnych "starych" gwiazd lub wyplątać się z sercowych tarapatów. Wszystko wszakże prowadziło do finałowego show, dzięki któremu widz nabierał przekonania, że każdy Kopciuszek stanie się w końcu nie tyle królewną, ile gwiazdą.
Wprawdzie już pierwszy film "Fame" Alana Parkera z 1980 r. nie był prostą bajką. Ogromny sukces obrazu wyróżnionego dwoma Oscarami oraz czterema innymi nominacjami do tej nagrody spowodował jednak, że niepozbawioną gorzkiego realizmu opowieść polukrowano w kolejnych wcieleniach.
Film przerobiono bowiem na sceniczny musical, wystawiany również kilkakrotnie w Polsce (pierwszą premierę przygotował w 1997 r. w Radomiu Wojciech Kępczyński) oraz na liczący ponad 130 odcinków serial. A potem "Fame" przekształciło się w USA w telewizyjny show, kolejną mutację "Idola" czy "You can dance" – programów kuszących młodych ludzi mirażem szybkiej sławy. Bo przecież podobno świat czeka na każdego, kto ładnie śpiewa i tańczy...