[b]Jak bardzo pański film różni się od oryginalnego „Fame” sprzed 30 lat? [/b]
Zachowaliśmy tylko główną ramę czasową, więc i nasz film pokazuje 4 lata nauki w szkole artystycznej w Nowym Jorku. Zatrzymaliśmy kilka starych piosenek, dołożyliśmy kilka nowych i parę standardów. Stworzyliśmy natomiast zupełnie nowe postacie. Poprzednie były wyjątkowe, a ich losy dobrze wpisały się w klimat z początku lat 80. Uznałem więc, iż nie można pokazywać ich w taki sam sposób w 2009 r. Dlatego zmieniliśmy całą historię, ma ona inną dramaturgię, bohaterowie natrafiają na inne przeszkody. Chcieliśmy tylko zachować to, co było najważniejsze w „Fame”: pokazać ogrom pracy, jaką młodzi ludzie muszą włożyć, by odnieść jakikolwiek sukces.
[b]Czy w prace nad „Fame” korzystał pan z własnych doświadczeń choreografa i twórcy wideoklipów? [/b]
W każdej postaci w tym filmie odnajduję cząstkę siebie. Dorastałem w otoczeniu różnych artystów: aktorów, tancerzy, muzyków, producentów i filmowców, a ich rozterki zawodowe są bardzo podobne. Chciałem też pokazać jak najwięcej autentycznych detali, a także romantyzm związany z pracą na scenie, w studio czy w sali prób. Wolę zresztą atmosferę prób, gdzie widzi się pot na twarzach, poręcze są nieco zardzewiałe a ze ścian odpada farba... Wtedy człowiek rozumie, jak ciężko musi pracować, by do czegoś dojść. Takie miejsca są bardziej twórcze.
[b]Co było pana największym problemem podczas kręcenia filmu?[/b]