Tyle wiadomo ze streszczenia. Więcej szczegółów nie jestem w stanie państwu podać, bo nie było pokazu prasowego. Jednak znając dotychczasowy przebieg kariery Toma Cruise’a, który wcielił się w tym filmie w rolę arcyszpiega, można przewidzieć, jakie atrakcje czekają na widzów.

Cruise zwykł przyćmiewać partnerujące mu gwiazdy – w tym przypadku taki los mógł spotkać Cameron Diaz. Wszystko przez wielkie ego aktora, które zwykle nie pozwala, by w oku kamery ktoś znajdował się dłużej niż on sam. Dlatego ulubiony repertuar Cruise’a stanowią role bondopodobne (jak w trzech częściach „Mission Impossible”), w których błyszczy jako superbohater z feerią efektów specjalnych w tle.

Wygląda na to, że w „Wybuchowej parze” postanowił powtórzyć ten schemat, choć uwodzicielską siłę i pozycję niekwestionowanego gwiazdora na hollywoodzkim firmamencie stracił kilka lat temu, gdy wyszło na jaw, jak bardzo zaangażowany jest w ruch scjentologiczny i co myśli o psychiatrii. Od tego czasu nie jest w stanie naprawić nadszarpniętej reputacji. Wiele wskazuje na to, że „Wybuchowa para” mu w tym nie pomoże. Od czasu premiery w czerwcu film zarobił w Stanach niecałe 70 milionów dolarów, a kosztował aż 117.

Reżyser „Wybuchowej pary” James Mangold (m.in. „Copland” i remake „3: 10 do Yumy”) mówił w wywiadach, że nakręcił mieszankę komedii i akcji. A inspiracje do filmu czerpał z klasyki kina, m.in. „Północ, północny-zachód” Alfreda Hitchcocka. Czy ktoś ma ochotę na takie połączenie?

[i]USA 2010, reż. James Mangold, wyk. Tom Cruise, Cameron Diaz, Peter Sarsgaard [/i]