Ten gorący – od niedawna także u nas – temat przedstawiał jednak w formach nazbyt grzecznych, popadając przy tym w melodramatyczne banały w telenowelowym stylu. W „Mine vaganti. O miłości i makaronach” pozostał wierny tematowi, ale tym razem ukazał go w komediowym, a chwilami nawet farsowym stylu.

Tomasso (Scamarcio), najmłodszy syn właściciela fabryki makaronu w Apulii, przyjeżdża z Rzymu z zamiarem dokonania coming outu podczas uroczystej, rodzinnej kolacji. Jest gejem, nie studiował ekonomii, tylko literaturę, chce być pisarzem, a nie fabrykantem. Ale starszy brat Antonio (Preziosi), dotąd skrywający swe seksualne preferencje, go uprzedzi.

Na wieść o tym ojciec homofob totalny (Fantastichini), uwielbiający grubiańskie dowcipy o gejach, dostaje zawału. Gdy poczuje się lepiej, wyrzuci Antonia z domu i fabryki, wykluczy z rodziny. Tomasso, chcąc nie chcąc, musi przejąć rodzinny interes. Następujące po tym towarzysko-rodzinne perypetie są pretekstem do napiętnowania nie tylko homofobicznych uprzedzeń i stereotypów, ale także wszelkiej, wyłamującej się ze standardów obyczajowych inności.

Ozpetek nie ograniczył się do wyśmiania homofobów. Przykładając także i gejom (wizyta czwórki rozdokazywanych przyjaciół Tomassa z Rzymu), nie potrafił (nie chciał) jednak odciąć się od stereotypów lansowanych od paru dekad nie tylko w kinie.

[i] Włochy 2010, reż. Ferzan Ozpetek, wyk. Riccardo Scamarcio, Alessandro Preziosi, Lunetta Savino, Ennio Fantastichini, Ilaria Occhini[/i]