Niezależne realistyczne kino odnosi sukcesy

Nie mamy szans na poznanie dobrego amerykańskiego kina niezależnego. Nasi dystrybutorzy boją się ryzyka

Publikacja: 24.08.2010 01:04

„The Kids Are All Right” reż. Lisa Cholodenko

„The Kids Are All Right” reż. Lisa Cholodenko

Foto: AFP

W kryzysowych czasach ludzie chętnie chodzą do kina. Jednak chcąc się oderwać od problemów, wybierają najlżejszy repertuar – ten, który zapewniają im wielkie studia. „Avatar” zarobił na świecie niebywałą sumę 2 mld 750 mln dolarów. Każdy z filmów: „Alicja w krainie czarów”, „Starcie Tytanów”, „Shrek” czy „Zaćmienie” przyniósł od 500 tys. do ponad miliona dolarów.

Natomiast producenci niezależni mają trudne życie. Szacują, że film, który jeszcze kilka lat temu przyniósłby w kinach ok. 10 mln dolarów, dziś może zarobić najwyżej jedną trzecią tej sumy. Potem mogą jeszcze liczyć na sprzedaż DVD i do telewizji, ale ryzyko filmowej inwestycji jest duże. Dlatego zaczęli ograniczać nakłady na swoje filmy. I okazało się, że ów tani przemysł filmowy zaowocował interesującymi dziełami. W Ameryce mówi się wręcz o nowym realizmie, który narodził się w niszowych obrazach.

[wyimek]Skromne obrazy są jak odtrutka na wyprane z myśli megaprodukcje Hollywoodu[/wyimek]

Najciekawsze amerykańskie filmy niezależne zwykle mają premiery na imprezach w rodzaju Sundance Festival, czasem trafiają też do oficjalnego programu najważniejszych festiwali.

[srodtytul]Blisko życia[/srodtytul]

Na przykład „Greenberg” Noaha Baumbacha został zakwalifikowany do głównego konkursu w Berlinie, „The Kids Are All Right” Lisy Cholodenko w tym samym czasie zdobył w stolicy Niemiec nagrodę Teddy, „Lovers of Hate” Bryana Poysera zgarnął Grand Prix na festiwalu w Sundance. Wszystkie te tytuły adresowane są do wyrobionej publiczności. Choć ich budżety rzadko przekraczają kilka milionów dolarów, występują w nich znani aktorzy, którzy godzą się na niskie stawki, by zmierzyć się z ciekawym materiałem.

– Rzadko zdarza się scenariusz tak piękny: pełen humoru, mądrości, z taką wrażliwością opowiadający o świecie – mówiła Annette Bening, gdy dziennikarze pytali ją, dlaczego zagrała w skromnym obrazie „The Kids Are All Right”.

– W wielkich produkcjach hollywoodzkich i skromnych obrazach niezależnych pracuję z podobnym oddaniem – twierdzi John C. Reilly, bohater „Cyrusa” Marka i Jaya Duplass. – A co mi sprawia satysfakcję w tych drugich? Poczucie prawdy, świadomość, że jestem naprawdę blisko prawdziwego życia.

Filmy należące do nurtu nowego amerykańskiego realizmu są z konieczności bardzo kameralne. Kręcone są tak, jakby ich twórcy stawiali kamerę na rogu ulicy.

Opowiadają o zwykłych ludziach, najczęściej mieszkańcach miast – zagubionych, niedających sobie rady ze światem, tracących więź z najbliższymi, na oślep szukających szczęścia, zrozumienia, powodu do życia.

Reżyserzy tacy jak Baumbach czy Cholodenko rejestrują samotność i wielkie dramaty swoich bohaterów, ale nie popadają w tragiczny ton. Odwrotnie, próbują żartować. Przyglądając się bohaterom z bliska, czerpią garściami ze stylu Woody’ego Allena, podsłuchując mało znaczące, a często nienachalnie zabawne rozmowy.

Na przykład w „Greenbergu” dwóch 40-latków toczy taki dialog:

– Żałuję, że jest zbyt późno na to, żebym został lekarzem.

– Nigdy nie jest za późno.

– Miałbym ponad pięćdziesiątkę, jak dostałbym dyplom.

– Przecież studia trwają tylko cztery lata.

– Znam siebie, coś bym zawalił, wziąłbym urlop dziekański. Co najmniej osiem lat. A kto zatrudni 50-letniego weterynarza?

– Zaraz, zaraz, to chcesz być w szkole medycznej czy weterynaryjnej?

– E tam, w żadnej z nich.

[srodtytul]Droga do widza [/srodtytul]

Czy filmy nowego realizmu mogą zainteresować widza wychowanego na „Avatarach”? I zwrócić się producentom? Okazuje się, że tak. Choć ich realizatorzy nie dysponują ogromnymi sumami na promocję, te skromne obrazy przebijają się do publiczności. Na przykład „The Kids Are All Right” wszedł na początku lipca zaledwie do siedmiu kin, ale wygrał nawet z megahitami w konkurencji liczba widzów na jedną kopię. Po trzech tygodniach, 1 sierpnia, był już na 847 ekranach i zarobił blisko 10 mln.

20 czerwca „Cyrus” zadebiutował w czterech kinach, 1 sierpnia był już na 226 ekranach, z dorobkiem 7 mln dolarów. Nie są to sumy zawrotne, ale po kolejnych transakcjach ze stacjami telewizyjnymi i sprzedaży na DVD producenci wychodzą na swoje.

Polscy dystrybutorzy boją się ryzyka i nie potrafią znaleźć sposobu na rozpowszechnianie i promocję podobnych tytułów. Szkoda, bo te filmy działają jak odtrutka na wyprane z myśli megaprodukcje Hollywoodu. Przypominają, że kino to niekoniecznie efekty specjalne, 3D, gwiezdne wojny, podróże science fiction do granic wyobraźni. Że to również opowieść o ludziach. Lustro, w którym możemy się odbić my sami i nasi sąsiedzi.

[ramka][srodtytul]Bohaterowie po przejściach i wschodzące gwiazdy[/srodtytul]

[b]„Cyrus” Marka i Jaya Duplass: [/b]opowieść o zgorzkniałym rozwodniku, który spotyka wspaniałą kobietę (Marisa Tomei). Romans kwitnie, ale John (John C. Reilly) odkrywa, że w życiu jego wybranki jest inny mężczyzna: 21-letni syn Cyrus, muzyk, który nie chce się dzielić matką z nikim.

[b]„Greenberg” Noaha Baumacha:[/b] komedia romantyczna o dwóch samotnych duszach: dziewczynie, która prowadzi dom zamożnym ludziom z Los Angeles, i bracie jej pracodawcy, nieciekawym facecie po załamaniu nerwowym. Oboje szukają swojego miejsca w życiu i zaczynają się do siebie zbliżać.

[b]„The Kids Are All Right” Lisy Cholodenko:[/b] historia dwóch lesbijek Nic i Jules, które razem wychowują swoje dzieci. Osiemnastoletnia Joni i piętnastoletni Laser mają różne matki, ale wspólnego ojca – dawcę z banku spermy. Postanawiają go odszukać. Film ma gwiazdorską obsadę, z Annette Bening i Julianne Moore na czele.

[b]„Kochankowie nienawiści” Bryana Poysera:[/b] film o dwóch braciach. Paul jest uznanym autorem powieści dla młodzieży, Rudy – życiowym przegranym. Problem polega na tym, że historie, które Paul opisuje, wymyślali razem w dzieciństwie. A na dodatek obaj kochają się w tej samej kobiecie – Dianie, żonie Rudy’ego.

[b]„The Runaways” Florii Sigismondi:[/b] historia zespołu rockowego, który odnosił sukcesy w latach 70. Tworzyło go pięć nastolatek. Film oparty jest na autobiografii jednej z nich. Opowiada o manipulacjach w show-biznesie, narkomanii, wypaleniu i samotności. W obsadzie gwiazdy opromienione sławą „Zmierzchu”: Kristen Stewart i Dakota Fanning.[/ramka]

W kryzysowych czasach ludzie chętnie chodzą do kina. Jednak chcąc się oderwać od problemów, wybierają najlżejszy repertuar – ten, który zapewniają im wielkie studia. „Avatar” zarobił na świecie niebywałą sumę 2 mld 750 mln dolarów. Każdy z filmów: „Alicja w krainie czarów”, „Starcie Tytanów”, „Shrek” czy „Zaćmienie” przyniósł od 500 tys. do ponad miliona dolarów.

Natomiast producenci niezależni mają trudne życie. Szacują, że film, który jeszcze kilka lat temu przyniósłby w kinach ok. 10 mln dolarów, dziś może zarobić najwyżej jedną trzecią tej sumy. Potem mogą jeszcze liczyć na sprzedaż DVD i do telewizji, ale ryzyko filmowej inwestycji jest duże. Dlatego zaczęli ograniczać nakłady na swoje filmy. I okazało się, że ów tani przemysł filmowy zaowocował interesującymi dziełami. W Ameryce mówi się wręcz o nowym realizmie, który narodził się w niszowych obrazach.

Pozostało 85% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu