[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,530222.html" "target=_blank]Obejrzyj galerię fotosów z filmu "Czeski błąd"[/link][/b]
Wymyślony przez polskiego dystrybutora tytuł sugeruje komedię pomyłek. Tymczasem Jan Hrebejk i jego scenarzysta Petr Jarchovski (razem zrealizowali m.in. "Na złamanie karku" i "Piękność w opałach"), choć nie rezygnują z ciepłego humoru, proponują bezkompromisowe kino rozliczeniowe. Pokazują, że odkrywanie faktów z przeszłości jest skomplikowanym procesem, który przypomina rozdrapywanie zabliźnionych ran. Ale mimo to nie należy się bać prawdy i konsekwencji jej ujawnienia.
Fabuła "Czeskiego błędu" zachwyca misterną konstrukcją. Jest w niej miejsce na rodzinną psychodramę, wyśmienite studium charakterów, refleksję nad komunistycznym dziedzictwem, a nawet groteskę.
Lucie (Lenka Vlasakova) wychodzi ze szpitala. Lekarze się pomylili. To nie był rak. Wraca do męża Ludka (Milan Mikulcik) i dziecka. Na pozór tworzą szczęśliwą rodzinę. Ona jest córką dawnego opozycjonisty, wybitnego profesora psychiatrii (wyciszona kreacja Martina Huby), który po aksamitnej rewolucji stał się moralnym autorytetem. On pracuje jako dźwiękowiec w telewizji. Lucie czeka jednak przykra niespodzianka. Ludek ma bowiem romans z koleżanką z pracy.
Do tego momentu byłem pewny, że Hrebejk zaproponuje widzom kolejną absurdalną komedię o poplątanych związkach uczuciowych. Trochę śmieszną. Trochę straszną. Z odrobiną goryczy – jak m.in. w "Niedźwiadku".