127 godzin. Film Danny’ego Boyle’a z Jamesem Franco

Od dziś w kinach nominowane do Oscara „127 godzin” Danny’ego Boyle’a, dramat o człowieku, który nazbyt uwierzył we własną moc

Publikacja: 18.02.2011 00:25

127 godzin. Film Danny’ego Boyle’a z Jamesem Franco

Foto: Imperial CinePix

W 2003 roku Aron Ralston, pasjonat wspinaczki, postanowił samotnie przejść jeden z kanionów w stanie Utah. Przeciskając się między skalnymi załomami, wpadł w szczelinę, a potężny głaz przygniótł mu rękę. Uwięziony przez pięć dni, czyli 127 godzin, walczył o przetrwanie. W końcu niewielkim scyzorykiem oderżnął sobie przytrzaśniętą rękę.

[wyimek][srodtytul]Zobacz na rp.pl:[/srodtytul] [link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,613959.html]więcej zdjęć[/link][/wyimek]

Swoje przeżycia opisał w książce, która zaintrygowała Danny’ego Boyle’a. Reżyser obsypanego Oscarami „Slumdoga. Milionera z ulicy” zaprosił do współpracy scenarzystę tamtego obrazu Simona Beaufoya, a główną rolę powierzył Jamesowi Franco. Powstał zaskakujący film.

Przez większość czasu oglądamy w zbliżeniach mężczyznę mocującego się z głazem. Wydawałoby się, że to sytuacja idealna do stworzenia statycznego monodramu, a nie naładowanego adrenaliną kina.

Tymczasem Boyle przedstawia wydarzenia, jakby kręcił reklamę sportów ekstremalnych. To samo zabójcze tempo, energetyczna muzyka i efekciarski styl. Nie chodzi tu jednak o reżyserski popis, ale narzucenie widzowi sposobu widzenia świata przez bohatera. Ralston – nim wpadnie w pułapkę – zachowuje się jak superbohater. Jest pewny siebie, nieustraszony. Nie fatyguje się nawet, by powiadomić kogokolwiek o wyprawie.

I dostaje okrutną lekcję pokory. Przytrzaśnięty przez kamień stopniowo uświadamia sobie, że nazbyt uwierzył we własną moc. Skoncentrowany na sobie i swojej pasji nie dbał o budowanie związków, zaniedbał relacje z rodzicami. Pod efektowną formą przygodowego thrillera kryje się gorzka refleksja nad współczesną kulturą, która lansując skrajny indywidualizm, promuje w istocie egocentryzm.

„127 godzin” to drastyczne kino. Ale największe wrażenie robi w nim nominowany do Oscara James Franco. Kapitalnie pokazał całe spektrum emocji – od zadufania, przez zwątpienie, po rozpacz. Rola życia.

Film
Bono specjalnie dla „Rzeczpospolitej": U2 pracuje nad nową płytą
Film
Zaskakujący zwycięzcy Millenium Docs Against Gravity. Jeden z szansą na Oscara
Film
Cannes’25: Tom Cruise walczy z demonem sztucznej inteligencji i Rosjanami
Film
Festiwal w Cannes oficjalnie otwarty. Nagroda za całokształt twórczości dla Roberta De Niro
Film
Cannes 2025: Trump kontra europejskie kino