W rzeczywistości – nic się nie zmieniło. Fachowcy od rozrywki wyławiają talent jak najwcześniej i szybko poddają obróbce.
Tak było z 13-letnim Bieberem. I właśnie dlatego twórcy jego legendy dbają, by publiczność zapamiętała inny wątek: Justin był muzycznym geniuszem od urodzenia. Sam nauczył się grać na instrumentach i występował dla przechodniów w rodzinnym miasteczku, a z zarobionych pieniędzy opłacił wakacje dla siebie i samotnie wychowującej go mamy. Na dowód film oferuje garść nagrań z domowej kamery: mały Justin gra na gitarze, choć małe palce ledwie sięgają strun, śpiewa i tańczy w lokalnym konkursie.
Nagle, niczym dobry wróż, zjawia się początkujący menedżer, który wypatrzył jedno z zamieszczonych na YouTubie nagrań. Nakłania mamę, by zabrała Justina do Atlanty i "poznała kilku ludzi". Tak zaczyna się proces instalacji młodego talentu w świecie komercyjnej rozrywki. Bieber rzucił szkołę, a prowadzony przez menedżera i wokalistę r&b Ushera zaczął nagrywać i odwiedzać bossów w wytwórniach. Potem ruszył w objazd po stacjach radiowych, gdzie dziecięcym urokiem i niewinnym falsetem przekonywał didżejów, że jest niepowtarzalny.
Mimo popularności YouTube kluczem do kariery w USA pozostają stacje radiowe i wytwórnie. Gdy Bieber zdobył ich przychylność, wypłynął na szerokie wody. Ukazał się singiel "One Time", potem płyta "My World", rozpętała się Justinmania: piszczące fanki szturmują hotele i studia nagrań. Ochronie nie zawsze udaje się zapanować nad tłumem, ale tego film nie pokazuje.
To biografia idola bez skazy. Wygląda jak sprawnie wyreżyserowane alibi, dzięki któremu amerykański show-biznes zapewnia sobie przychylność osób zaniepokojonych o los dziecka wrzuconego w tryby bezlitosnej machiny.
Od śmierci Michaela Jacksona minęły niespełna dwa lata i jego obraz jako ofiary globalnej popularności jeszcze nie wyblakł. Lament nad królem popu, który z genialnego młodzieńca stał się oderwanym od rzeczywistości monstrum, był rekinom przemysłu muzycznego nie na rękę. Świat opłakiwał Jacksona, któremu sława odebrała dzieciństwo i sprawiła, że wiele lat później zamknął się w prywatnej Nibylandii. Dlatego historia Biebera musi wyglądać inaczej. Justin za kulisami, na scenie, z rodziną i podczas prób to szczęśliwy chłopiec spełniający swoje marzenia. Towarzyszący mu w każdym ujęciu dorośli są przedstawieni jako czuli sekundanci.