Słoneczny poranek. Podmiejski pociąg dojeżdża do stacji w Chicago. Młody mężczyzna (Gyllenhaal) budzi się z drzemki. Nie poznaje ani siedzącej naprzeciwko niego dziewczyny (Monaghan), ani otoczenia. Przerażony biegnie do toalety. A tu czeka go jeszcze większy szok – w lustrze widzi twarz innego człowieka. Jak to się stało, że znalazł się w obcej skórze? Po chwili następuje eksplozja. Giną wszyscy pasażerowie...
Na tym powinno się zakończyć streszczanie fabuły, by nie zdradzić pomysłowych (choć nieprawdopodobnych) zwrotów akcji. Dlatego dodam tylko, że bohater jest pilotem zestrzelonym w Afganistanie, a wejście w ciało i umysł innego mężczyzny umożliwia mu tajny program badawczy. Z jednym ważnym ograniczeniem. Żołnierz może się wcielać w tę jedną postać wiele razy, ale tylko na osiem minut poprzedzających jej śmierć. W istocie wielokrotnie budzi się w pociągu, w którym po chwili następuje wybuch. Ma za zadanie znaleźć ładunek i dowiedzieć się, kto go podłożył, by udaremnić przyszłe zamachy. Pytanie: czy bohater może zmieniać przeszłość?
Zgodnie z teorią Alfreda Hitchcocka film zaczyna się od trzęsienia ziemi (motyw obcego ciała, eksplozja), a potem napięcie rośnie. Reżyser Duncan Jones (debiutował rewelacyjnym „Moon") potrafi je utrzymać, a do tego nasycić całość humorem.
W sumie ten film to niezła rozrywka, przypominająca nieco „Incepcję", choć nie tak precyzyjna w wykonaniu. Dla wszystkich, którzy lubią kinowe wyprawy w światy alternatywne.