Rosyjski fundusz filmowy, któremu patronuje Nikita Michałkow, chętnie wspiera epopeje o wielkomocarstwowej Rosji. Publiczność z kolei kocha komercję. Ale na obrzeżach tej oficjalnej, rynkowo-patriotycznej kinematografii wybuchło ostatnio nad Wołgą inne kino.
Na ekranach pojawiły się przenikliwe, moralizujące obrazy Andrieja Zwiagincewa czy rozliczające komunizm tytuły Aleksieja Germana jr. Przede wszystkim jednak odważne i niesztampowe współczesne dramaty Aleksieja Mizgirowa ("Bęben, bębenek"), Siergieja Snieżkina ("Pochowajcie mnie pod podłogą") czy Aleksieja Popogrebskiego ("Proste sprawy"), Aleksieja Fedorczenki ("Milczące dusze"). W czasach, gdy dziennikarze piszą reportaże o bogactwie moskiewskiej elity finansowej, rosyjscy artyści ustawiają kamery w blokowiskach i na brudnych wiejskich drogach.
Urodzony na Białorusi, wychowany w Kijowie, wykształcony w Moskwie, a mieszkający dziś na stałe w Berlinie Siergiej Łoźnica filmem "Szczęście ty moje" wpisuje się w ten nurt. A nawet – patrząc na Rosję z dystansu – idzie o krok dalej.
Kierowca ciężarówki załadowanej mąką gubi się na wiejskim szlaku. – Dokąd prowadzi ta droga? – pyta. – Donikąd – słyszy w odpowiedzi. Łoźnica portretuje świat pozbawiony perspektyw i nadziei. Ludzie kierują się tu zwierzęcymi instynktami i walczą o przetrwanie, zapominając o zasadach. Solidarność jest pojęciem nieznanym. Każdy jest sam. Będzie miał to, co dla siebie wydrapie. Życie człowieka nie ma żadnej wartości. W każdej chwili można zabić. Dla kilku rubli, worka mąki. Albo bez powodu, żeby wyładować agresję.
Wstrząsające wrażenie robi scena na targu. Kamera wchodzi w tłum. Przygląda się zniszczonym, zapijaczonym twarzom, obserwuje ludzką degrengoladę. Takich obrazów, kręconych paradokumentalną metodą, jest w tym filmie więcej. Na stacji benzynowej wisi kartka: "Bienziny niet", na posterunku milicjanci pobierają od przejezdnych haracz, nieposłusznych bezlitośnie katując. Bełkoczący, psychicznie chory starzec obwieszony medalami jest postacią z tej samej obłędnej bajki co młodociana prostytutka, która obrzuca kierowcę wulgarnymi przekleństwami, gdy ten chce jej bezinteresownie pomóc.