Reklama
Rozwiń

W kinach Idy marcowe George'a Clooneya

Od piątku na ekranach pasjonujące "Idy marcowe" George'a Clooneya z Goslingiem, Hoffmanem i Giamattim – pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 30.01.2012 17:28 Publikacja: 30.01.2012 17:00

"Idy marcowe"

"Idy marcowe"

Foto: kino świat

– Nie jestem katolikiem ani ateistą. Nie jestem żydem ani muzułmaninem. Religią, którą wyznaję, jest konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki – mówi do mikrofonu w pustej sali chłopak w szarym garniturze. Potem te same słowa, przerywane oklaskami tłumu, usłyszymy z ust przystojnego czterdziestokilkulatka.

Zobacz fotosy z filmu

Starszy z mężczyzn, Mike Morris, jest demokratycznym gubernatorem walczącym o głosy w prawyborach prezydenckich swojej partii w Ohio, młodszy Stephen Meyers – jego doradcą w czasie kampanii. Tak zaczynają się "Idy marcowe" George'a Clooneya.

Gra bez reguł

– Chciałem ten film nakręcić już trzy lata temu – przyznaje aktor, który już wcześniej wyreżyserował znakomity thriller polityczny "Good Night and Good Luck". – Ale po zaprzysiężeniu Baracka Obamy Amerykanie mieli mnóstwo entuzjazmu, patrzyli w przyszłość z nadzieją i radością.

– Obama wiele zmienił w świadomości narodu, ale docenimy to za ileś lat – dodaje Philip Seymour Hoffman, w filmie szef sztabu Morrisa. – Na razie nastroje siadły. Razem z gospodarką, wzrostem bezrobocia, kłopotami dolara, wahaniami na giełdzie. Dlatego produkcje w rodzaju "Id marcowych", które jeszcze dwa lata temu wydawałyby się nie na miejscu, nikogo nie dziwią. Krótki okres ochronny dla amerykańskich polityków się skończył.

Film Clooneya jest ekranizacją wystawianej na Broadwayu sztuki Beau Willimona "Farragut North". To opowieść o ostrej kampanii wyborczej, w której nie obowiązują żadne reguły. Dozwolony jest każdy ruch, który prowadzi do celu. A cel? Kiedyś w amerykańskich filmach reporterzy "Washington Post" odkrywali aferę Watergate, by bronić świętej dla nich wartości – demokracji. Dziś pod rozpostartymi amerykańskimi sztandarami stoją ludzie przegrani i odarci ze złudzeń jak Stephen Myers. Nikt już nie udaje, że chodzi o dobro kraju. To jest gra o pozycję, pieniądze, najwyższe stołki. Wygrani dyktują warunki. Programy i ideały się nie liczą. Nieważne, po której jesteś stronie. Ważne, z którym kandydatem zajdziesz wyżej.

– Tylko Morris może coś zmienić w życiu ludzi – mówi na początku filmu Meyers do Idy Horowicz, dziennikarki "New York Timesa". – Dla zwyczajnych ludzi nie ma znaczenia, kto zostanie prezydentem – odpowiada stara wyjadaczka. – Jeśli twój kandydat wygra, dostaniesz stołek w Białym Domu, jeśli przegra – wrócisz do firmy konsultingowej przy K Street.

Facet w sztabie wyborczym nie musi być zwolennikiem polityki swojego kandydata, lecz profesjonalistą potrafiącym przygotować skuteczną kampanię. Jak jest dobry, to przeciwnik spróbuje go podkupić albo... zniszczyć.

– To film przestroga – mówi grająca Idę Marisa Tomei. – O tym, jak pierwszy kompromis pociąga za sobą następne.

Perfekcyjna robota

"Idy marcowe" są filmem o utracie niewinności. O odzieraniu z idealizmu faceta, który wchodząc do polityki, w coś wierzył. Clooney pokazał moralne bagno. Zakłamanego, uwikłanego w seksaferę kandydata na prezydenta i sztab nastawiony na sukces po trupach i własne kariery. Paul Giamatti, który gra szefa kampanii głównego konkurenta Morrisa, mówi:

– Przygotowania do roli makiawelicznego szubrawca nie były trudne. W Stanach podobni faceci nie schodzą z telewizyjnych ekranów, wyrastają na celebrytów. Amerykanie są dziś świadomi, jak brudna jest polityka. Wystarczy obserwować.

Teoretycznie więc "Idy..." to nic odkrywczego. A jednak film robi wrażenie. Nie dlatego, że młody doradca zderza się z kłamstwem i manipulacją, tracąc złudzenia. Raczej dlatego, że podejmuje bezwzględną grę. Kiedy spojrzy prosto w kamerę telewizyjną pod koniec filmu, będzie innym człowiekiem niż ów chłopak, który w prologu mówił do pustej sali: "Jedyną religią, którą wyznaję, jest konstytucja Stanów Zjednoczonych"...

Znakomity film. Trzymający w napięciu, bezbłędnie wyreżyserowany, z kreacjami Clooneya (Morris), wyrastającego na wielką gwiazdę Ryana Goslinga (Meyers), Philipa Seymoura Hoffmana i Paula Giamattiego (szefowie sztabów kandydatów rywalizujących o nominację prezydencką demokratów), Marisy Tomei (Ida), a wreszcie Evan Rachel Wood (stażystka w sztabie Morrisa). Kino polityczne wysokiej klasy.

kino świat

Wielka wschodząca gwiazda kina amerykańskiego Ryan Gosling w "Idach marcowych" George'a Clooneya

 

 

 

 

 

 

 

– Nie jestem katolikiem ani ateistą. Nie jestem żydem ani muzułmaninem. Religią, którą wyznaję, jest konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki – mówi do mikrofonu w pustej sali chłopak w szarym garniturze. Potem te same słowa, przerywane oklaskami tłumu, usłyszymy z ust przystojnego czterdziestokilkulatka.

Zobacz fotosy z filmu

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Film
Jak Vera Brandes zorganizowała słynny solowy koncert Keitha Jarretta w Kolonii?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Patronat Rzeczpospolitej
19. BNP Paribas Dwa Brzegi: Złota Palma z Cannes na otwarcie, Marcin Dorociński bohaterem retrospektywy
Film
Zmarł Michael Madsen, znany aktor filmów Quentina Tarantino
Film
Dinozaury, Superman i „Vinci 2" Machulskiego. Co czeka na nas w kinach latam?
Film
Nowa „Lalka" Netfliksa. Czym nas zaskoczy serial Maślony z Drzymalską i Szuchardtem?